Wasyl Łomaczenko jeszcze zanim podpisał zawodowy kontrakt uchodził za pięściarza ocierającego się o geniusz. Dwukrotnie stawał na najwyższym stopniu podium igrzysk olimpijskich, zyskując renomę człowieka nie do pokonania. Szybko zaadoptował się także na zawodowstwie, a w sobotnią noc obronił pas czempiona WBO w kategorii super piórkowej. W pokonanym polu zostawił odpornego Jasona Sosę podczas gali w Oxon Hill w USA.
"El Canito" nie potrafił odnaleźć się w ringu z ukraińskim arcymistrzem, będąc słabszym w każdym punkcie bokserskiego rzemiosła. Na kibicach największe wrażenie robi ofensywna finezja i fantazja Łomaczenki, który potrafi między linami znakomicie się bawić i sprawiać przy tym mnóstwo frajdy kibicom, a bólu rywalowi.
Na uwagę, po raz kolejny zresztą, zasługuje fenomenalna praca nóg "Hi-Techa", który porusza się z nieprawdopodobną wręcz gracją i lekkością. W tym elemencie nie ma sobie równych.
Sosa naiwnie wierzył w to, że jest w stanie znokautować Łomaczenkę, ale cud nie miał prawa się wydarzyć. Od siódmej rundy przewaga mistrza była gigantyczna i w powietrzu unosiło się widmo ciężkiego nokautu. Pretendent nie miał żadnych szans na sukces i został ostatecznie poddany po dziewiątej rundzie, co uchroniło go przed kolejnymi wstrząsami.
Dla Łomaczenki była to druga udana obrona pasa World Boxing Organization w kategorii super piórkowej. Wcześniej dzierżył ten pas w dywizji piórkowej.
ZOBACZ WIDEO Kolejna porażka zespołu Wszołka. Zobacz skrót meczu QPR - Brighton [ZDJĘCIA ELEVEN]