Ciąg dalszy afery dopingowej w Rosji. Zatuszowali wpadkę olimpijki

Rosjanom cały czas grożą surowe konsekwencje i niewykluczone jest, że sportowcy z tego kraju zostaną wykluczeni z zimowych igrzysk olimpijskich w Pjongczangu. To efekty afery dopingowej, która wskazała, że Rosjanie przez kilka lat manipulowali wynikami testów antydopingowych.

Teraz głośno jest o przypadku Ekateriny Gałkiny. 29-latka rywalizuje w curlingu. Podczas ZIO w Soczi była w żeńskim zespole Rosji. Medalu wprawdzie nie zdobyła, ale okazuje się, że w ogóle nie powinna zostać dopuszczona do startu w imprezie.

Gałkina w styczniu, a więc niedługo przez igrzyskami, przeszła badania antydopingowe. Ich wynik wskazywał, że Rosjanka stosowała niedozwolone środki i miała znacznie podwyższony poziom testosteronu. Gospodarze zawodów jednak w międzynarodowym systemie wpisali, że sportsmenka była "czysta".

Dowodem na to, że Rosjanie wiedzieli o wpadce, jest korespondencja Grigorija Rodczenkowa (pracownik WADA) z Aleksiejem Welikowanem z ministerstwa sportu.

- Curling nie jest sportem, w którym doping może pomagać w osiąganiu dobrych wyników. Jestem przekonany, że nasi zawodnicy nie naruszyli przepisów antydopingowych. Jesteśmy z nimi cały czas w kontakcie, wyjaśniamy sprawę. Mogę jednak zapewnić, że Rosjanie nie stosują dopingu w curlingu - mówi prezes rosyjskiej federacji curlingu Dmitrij Swiszczew.

WADA (Międzynarodowa Agencja Antydopingowa) wynajęła niezależnego eksperta, który ma zbadać tuszowanie dopingu w rosyjskim sporcie. Richard McLaren już opracował raport, z którego wynika, że ponad tysiąc rosyjskich sportowców z trzydziestu sportów jest zamieszanych w sprawę.

ZOBACZ WIDEO: Hit na remis. Brazylia strzelała ślepakami na Wembley - zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]