Yazid. Człowiek, który wyszedł na ludzi

Młody człowiek w masce na twarzy i z pistoletem pod kurtką siedzi w fotelu przy głównej ulicy. Obcy nie mają tu wstępu. Witajcie w Marsylii, europejskim centrum handlu narkotykami. Miejscu, w którym mały Yaz stawał się wielkim Zinedinem Zidanem.

Michał Kołodziejczyk
Michał Kołodziejczyk
PAP/EPA / PAP/EPA/DANIEL DAL ZENNARO

Na północy Marsylii, na wzgórzu, gdzie równie dobrze mogłoby znajdować się ekskluzywne Spa, stoją bloki. Jest ich kilkanaście, oznaczone są literami. W budynku G mieszkał Zinedine Zidane - duma, ale i zmora, przekleństwo całego osiedla. Gdyby nie on, nikt by się tym miejscem nie interesował i spokojnie można byłoby prowadzić interesy. Budynek G będą właśnie burzyć, ale na szczęście dla osiedla handel narkotykami rośnie.

Przez chwilę można pomyśleć, że parkowanie tu jest płatne. Co kilka samochodów na wędkarskim krzesełku siedzi nastolatek, który bacznie przygląda się każdemu, kto szuka miejsca postojowego. Kiedy parkujemy, natychmiast wyjmuje telefon i pisze SMS. Zdjęcie z tablicą rejestracyjną naszego wynajętego w Nicei samochodu zrobi, gdy odejdziemy kilka kroków dalej. Renault Scenic, klasa średnia: dziwne, bo tutaj w okolicy widać raczej auta z lat 90., albo BMW i to raczej te z maja 2016.

W La Castellane w 1250 lokalach mieszka 7000 osób, z czego połowa nie skończyła 25 lat. Osiedle wygląda jak mur obronny. Wąskie, wysokie okna, przerywające ścianę betonu koloru pustynnego piasku, wypełnione są znudzonymi postaciami. Dziś jest święto, ludzie mają wolne, chociaż tutaj akurat i tak nie ma to większego znaczenia, bo bezrobocie wśród młodych sięga 80 procent. Nie ma pracy, nie ma ani jednej biblioteki. Dzieciaki od 16.30 pozostawione są same sobie, oczywiście te dzieciaki, które do 16.30 mają szkołę, bo nie zorientowały się jeszcze, że trasa z Castellane do dobrobytu prowadzi zupełnie inną drogą.

ZOBACZ WIDEO Francja nie taka elegancja. Zobacz, co dzieje się na drogach gospodarza Euro 2016
Północne przedmieścia są państwem w państwie. Obowiązuje tu inny kodeks prawny, niespisany, ale twardy i surowy. Zachowana musi być hierarchia - jeśli będziesz dobry, na początku pomoże się twojej matce, by miała za co wykarmić ciebie i twoich braci, którzy jeszcze są za mali, by dołączyć do biznesu. Na swoją szansę czeka się jak na autobus - siedząc godzinami na przystanku. Matka to tutaj instytucja: poza tym że często sama ma na głowie utrzymanie rodziny, szybko może zostać "opiekunką". Opiekunki nie handlują, ale oddają do dyspozycji "przestrzeń biurową". Mają czystą kartotekę policyjną, jest małe ryzyko, że ktoś będzie chciał sprawdzić, co trzymają w piwnicy.

Dwa lata temu ówczesny szef miejskiej policji zaprosił media na rewizję w jednym z bloków. Efekt: 170 sztuk broni palnej, 37 kilogramów kokainy, 103 kilogramy marihuany i 450 tysięcy euro w gotówce. Zatrzymano 273 osoby.

Tak zwane "czujki" pracują w systemie zmianowym, wszystko jest doskonale zorganizowane, może nie podbija się kart na zmianie, ale grafik jest tworzony z kilkudniowym wyprzedzeniem. W położonym również na północy Marsylii osiedlu Visitation po policyjnej akcji rozbicia gangu dilerów znaleziono nawet dokładny spis kosztów poniesionych na posiłki w czasie godzin pracy. Autobus, który podjeżdża na przystanek, czujkę tak naprawdę tylko denerwuje. Zasłania ulicę, a przecież policja zawsze zjawia się tu nieoznakowanym wozem. Na autobus do dużych pieniędzy trzeba czekać dłużej, ciągle w skupieniu, mając oczy dookoła głowy.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×