Sergiusz Ryczel: Nikt nie chce wracać (komentarz)

PAP/EPA / ALI HAIDER
PAP/EPA / ALI HAIDER

Większość dziennikarzy ruszyła z La Baule do Saint Etienne w piątkowy ranek. W Polsce to dzień w którym skończył się szkolny rok a zaczęły wakacje. Za reprezentacją przemieszamy się już od ponad pięciu tygodni ale teraz nikt nie chce wracać do kraju.

Małe miasteczko na północy Francji stało się naszym drugim domem i żaden z nas nie dopuszcza myśli, że w niedzielę nie spotkamy się tam na kolejnej konferencji.

Te konferencje w większości przypadków są zresztą przeraźliwie nudne. Piłkarze, idąc tropem ich szefa, pilnują się by nie powiedzieć czegoś ciekawego, tyle że mówią mniej potoczyście. Dopóki jednak nie będą przegrywać, damy radę ubierać to w słowa i obrazki. Najbardziej liczą się przecież wyniki i w sumie dobrze, że zakulisowych informacji dociera do nas nader mało. Ta drużyna trzyma się mocno razem zarówno na boisku jak i poza nim. Już od dawna jeden o drugim nie da złego słowa powiedzieć a i na ewentualną krytykę z innych stron reagują ze spokojem graniczącym z lekceważeniem.

Arek Milik marnuje dobre sytuacje z Niemcami? Mamy selfie z bohaterem meczu Michałem Pazdanem. Thiago Cionek jest najbardziej uniwersalnym piłkarzem EURO a Piotrek Zieliński po dramatycznie słabej połowie przeciw Ukrainie zaproszony jest przed kamery laczynaspilka.pl czyli portalu, który na czas mistrzostw ma wyłączność na informacje z wewnątrz kadry. Przynajmniej kilka osób myśli o tym jak "budować" ego i pewność siebie "Zielka", bo przecież stać go na to by zaskoczyć tak jak zaskoczył choćby "Pazdek", o którego po Irlandii baliśmy się najbardziej. - Dlaczego nie mówimy o najlepszych a po każdym, nawet zakończonym sukcesem meczu szukamy też najsłabszych? - mówi poirytowany prezes Boniek. Pytanie-teza zgodne z filozofią kadry.

ZOBACZ WIDEO: Mocne słowa Majdana o reprezentacji Polski z ostatnich lat

Mecz z Ukrainą pokazał, że ta drużyna nie ma wielu rezerw. Że po wyjęciu z optymalnej jedenastki trzech, czterech elementów nie ma mowy o płynnej grze na europejskim poziomie. Podstawowa jedenastka to ta z meczu z Niemcami. I mimo że jestem do tego twierdzenia przekonany, absolutnie nie dałbym sobie żadnej części ciała uciąć za to, że wezwani pod broń w newralgicznym momencie Salamon, Linetty, Stępiński czy, co już bardziej oczywiste, Wawrzyniak i Boruc nie dadzą idealnej zmiany. Przecież Bartosz Kapustka pokazał, że to możliwe. W momencie w którym na podnoszenie umiejętności czasu już nie ma, warunek jest jeden - każdy z chłopaków ma wiedzieć, że jest potencjalnym superbohaterem. Może w to wierzyć ten kto jest przekonany, że niczego nie zaniedbał a gdy słyszę Sławka Peszkę mówiącego, że wszystko podporządkował temu by być częścią tego co dzieje się we Francji, to ja mu wierzę. Wiem też, że gdyby myślał tak od początku swojej kariery, nie wchodziłby teraz w końcówkach tylko od pierwszej minuty. Przeszłość nie ma jednak znaczenia. Liczy się tu i teraz.

Nazajutrz po przegranym meczu z Chorwacją w czerwcu 2008 roku w centrum prasowym w Bad Waltersdorf pojawił się tylko sztab szkoleniowy. Z kibicami za pośrednictwem obecnych w Austrii dziennikarzy pożegnał się tylko Leo Beenhakker i jego asystenci. Nikt nie był w stanie przekonać lub zmusić do tego piłkarzy. Ci, zawstydzeni, rozjechali się po całej Europie. Z nieoficjalnych rozmów telefonicznych dowiadywaliśmy się w jakim są stanie. Po sromotnie przegranym Euro w Polsce pożegnanie w strefie kibica w centrum Warszawy przerosło nawet ich oczekiwania. Choćby to sprawiło, że było im podwójnie głupio. Darek Dudka prosił w esemesie by przeprosić w ich imieniu całą Polskę, choć pretensje mieli nie tylko do siebie.

Jestem przekonany, że tym razem, bez względu na to kiedy te mistrzostwa się dla nas skończą, będzie inaczej. Bo ze Szwajcarią zagra drużyna - zgrany, wspierający się kolektyw, świadomy swoich wad, ale przede wszystkim zalet. Na pierwszy mecz wyszli z podniesionym czołem i wypiętą piersią, i wierzę, że w takiej pozycji zejdą po ich ostatnim występie na EURO. Tylko niech nie kończą już w tę sobotę.

Sergiusz Ryczel 

Komentarze (0)