Do piłki podszedł Grzegorz Krychowiak. Chociaż kończył mecz niemal na kolanach, padając ze zmęczenia, jego krok był pewny. Jakby chciał dodać sobie odwagi. To był ostatni karny. Do tej pory nie pomylił się żaden z jego kolegów. Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik, Kamil Glik i Jakub Błaszczykowski nie dali szans Yannowi Sommerowi, a Granit Xhaka strzelił w trybuny.
Karny Krychowiaka był decydujący, wtedy nogi uginają się najmocniej, trudno wyłączyć emocje, trudno nie słyszeć szwajcarskich kibiców, którzy stali za bramką. Krychowiak się nie pomylił i zaczęło się szaleństwo. Na boisku pojawiła się cała ekipa z Adamem Nawałką na czele. Mamy to! Wyszarpaliśmy awans do najlepszej ósemki Europy!
Poza wszystkimi, którzy wykorzystali rzuty karne, ten mecz miał dla nas jednego, wyjątkowego bohatera. Nie zatrzymuje się w strefie mieszanej przy dziennikarzach. Kiedy strzelił gola Ukrainie w ostatnim meczu grupowym, przeszedł korytarzem powtarzając głośno: "Dziękuję, pozdrawiam". Twierdzi, że dziennikarze wycinają jego słowa z kontekstu i powoduje to niepotrzebne zamieszanie. Swoje przeszedł i w kadrze, i z mediami. Jakub Błaszczykowski w sobotnie popołudnie znowu dał jednak kadrze to, czego potrzebowała najbardziej - spokój i precyzję.
Była 39. minuta meczu ze Szwajcarią, kiedy Kamil Grosicki popędził lewą stroną. Przełączył skrzynię biegów na "sport", nie liczył się ze spalaniem i ochroną środowiska. W stylu pijanego mistrza karate minął trzech przeciwników i dośrodkował piłkę. Arkadiusz Milik schylił głowę - to akurat robi świetnie - by dotarła do stojącego bez opieki rywala Błaszczykowskiego. Kuba ze spokojem, bez paniki, popatrzył, jak ustawiony jest Yann Sommer i dał Polsce prowadzenie.
Błaszczykowski zawsze był spokojny, a na turnieju we Francji tego właśnie naszej kadrze potrzeba najbardziej. Kiedy drużyna świętowała w samolocie zwycięstwo nad Irlandią Północną - on czytał książkę. Kiedy przedturniejowa pompka oczekiwań najbardziej zadziałała na Roberta Lewandowskiego - cicho stał w cieniu. Jest byłym kapitanem, rozwód przebiegł w słabym stylu, ale kiedy przyszła potrzeba, nie odmówił pomocy. Przyjechał po pierwszym telefonie. To jego drugi gol na tym turnieju, jest naszym najskuteczniejszym strzelcem, jednak w spotkaniu ze Szwajcarią tyle samo co w ataku, dał naszej drużynie w destrukcji. On nie pracował na całym boisku, on je orał, harował, był wszędzie.
Błaszczykowski zawsze był spokojny, a na turnieju we Francji tego właśnie naszej kadrze potrzeba najbardziej
Pierwsza połowa meczu w Saint-Etienne była najlepszą w wykonaniu Polaków na Euro 2016. Powinniśmy prowadzić już w 23. sekundzie, jednak Milik pokazał, że na tym turnieju nie zna granic w pudłowaniu. Tym razem po nieporozumieniu Szwajcarów we własnym polu karnym nie trafił do pustej bramki. Dobre okazje mieli też Grzegorz Krychowiak, Grosicki i ponownie Milik. Wszystko wyglądało pięknie, kończyło się jednak na ostatnim podaniu, albo nieudanym strzale. Nasi rywale byli zdezorientowani, atakowaliśmy ich już na ich połowie. Nie czekaliśmy u siebie, by później kontratakować, piłkarze Nawałki rzucili się na Szwajcarów, jak wściekłe psy.
Nawałkę musi martwić frustracja naszych napastników, którą widać już gołym okiem. Lewandowski strzela z nieprzygotowanych pozycji, irytuje się na Milika, który nie zawsze się z nim rozumie. Piłkarz Bayernu miał być gwiazdą całego turnieju i wie o tym, że liczy się na jego gole, bo nikt nie zauważy i nie doceni, jak pracuje dla całej drużyny w środku boiska. Nad skutecznością Milika lepiej spuścić kurtynę milczenia. On strzela z przygotowanych pozycji, ale nie trafia.
Dwa dni odpoczynku więcej, jakie Szwajcarzy mieli przed meczem 1/8 finału, okazały się mieć znaczenie. Po pierwszej połowie, kiedy Polacy narzucili tempo, w drugiej zwyczajnie zabrakło sił. Ostatni celny strzał oddaliśmy w 52. minucie, później zaczęliśmy bronić tego, co udało się wywalczyć przed przerwą. Zaczęły się modły do Matki Boski Fabiańskiej, liczyliśmy na skuteczność, ale nie Lewandowskiego, tylko pary Michał Pazdan - Kamil Glik. Nie udało się, w 82. minucie Xherdan Shaqiri strzelił gola, jakiego pewnie już w życiu nie powtórzy - przewrotką, zza pola karnego. Doprowadził do wyrównania. Trudno za tą bramkę obwiniać któregoś z piłkarzy Nawałki, tym bardziej Fabiańskiego, który kilka razy wcześniej i później uratował skórę drużynie, a tym razem po prostu nie miał szans.
Zaczęły się modły do Matki Boski Fabiańskiej, liczyliśmy na skuteczność, ale nie Lewandowskiego, tylko pary Michał Pazdan - Kamil Glik.
Dogrywki były dla nas głośnym odliczaniem sekund. Nawałka dokonał tylko dwóch zmian, obu w doliczonym czasie gry, zdejmował z boiska rannych, albo
umierających, reszta walczyła do końca. To była walka z przeciwnikiem, ale także z własnymi słabościami, to było nieludzki wysiłek, który został nagrodzony w rzutach karnych.
Nasi piłkarze weszli do najlepszej ósemki turnieju, o półfinał zagrają w czwartek ze zwycięzcą dzisiejszego meczu Portugalii z Chorwacją. Dziękujemy za to, co do tej pory, mamy nadzieję, że to nie koniec!
Michał Kołodziejczyk z Saint-Etienne
Szwajcaria - Polska 1:1 (0:1, 1:1, 1:1), rzuty karne 4:5
0:1 - Jakub Błaszczykowski 39'
1:1 - Xherdan Shaqiri 82'
Rzuty karne:
1:0 - Stephan Lichtsteiner
1:1 - Robert Lewandowski
X - Granit Xhaka (nie trafił w bramkę)
1:2 - Arkadiusz Milik
2:2 - Xherdan Shaqiri
2:3 - Kamil Glik
3:3 - Fabian Schaer
3:4 - Jakub Błaszczykowski
4:4 - Ricardo Rodriguez
4:5 - Grzegorz Krychowiak
Składy:
Szwajcaria: Yann Sommer - Stephan Lichtsteiner, Fabian Schaer, Johan Djourou, Ricardo Rodriguez - Xherdan Shaqiri, Valon Behrami (77' Gelson Fernandes), Granit Xhaka, Blerim Dzemaili (58' Breel Embolo), Admir Mehmedi (70' Eren Derdiyok) - Haris Seferović.
Polska: Łukasz Fabiański - Łukasz Piszczek, Kamil Glik, Michał Pazdan, Artur Jędrzejczyk - Jakub Błaszczykowski, Grzegorz Krychowiak, Krzysztof Mączyński (101' Tomasz Jodłowiec), Kamil Grosicki (104' Sławomir Peszko) - Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik.
Żółte kartki: Fabian Schaer, Johan Djourou (Szwajcaria) oraz Artur Jędrzejczyk, Michał Pazdan (Polska).
Sędzia: Mark Clattenburg (Anglia).
ZOBACZ WIDEO Krychowiak: Trzeba było wyłączyć nerwy (źródło TVP)
{"id":"","title":""}