Anglicy cieszą się, że trafili na Islandczyków, bo równie dobrze mogli za rywali mieć Portugalczyków. Paul Merson, były reprezentant Anglii, niczym miecz Damoklesa wskazuje lepszego: Anglia wygra 3:0.
Islandczycy w fazie grupowej nie dokonali ani jednej zmiany w wyjściowym składzie. Tylko Hiszpania zagrała taką samą "jedenastką". Dla porównania Roy Hodgson dokonał aż sześciu roszad w ostatnim grupowym starciu ze Słowacją. Synowie Albionu męczyli się z naszym południowym sąsiadem i ostatecznie bezbramkowo zremisowali.
Anglicy przypominają pojedynek z 2004 roku, kiedy rozgromili Islandczyków aż 6:1. Dwie bramki zdobył wówczas 18-letni Wayne Rooney. Trudno jednak im odnosić się do innego spotkania skoro łącznie doszło do dwóch meczów pomiędzy tymi drużynami.
Samo zakwalifikowanie się do 1/8 to wielki sukces dla Islandczyków. Kto przed turniejem pomyślałby, że ekipa z wyspy położonej daleko od Starego Kontynentu zajmie w fazie grupowej wyższe miejsce od Portugalii. Bukmacherzy też nie mają wątpliwości kto jest faworytem. Za każdą postawioną złotówkę płacą aż osiem.
ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Jan Nowicki humorystycznie o abstynencji Grzegorza Krychowiaka
- To żadne odkrycie, że Islandczycy są skazywani na pożarcie, ale w każdym z dotychczasowych meczów było dokładnie tak samo. Dla nich i dla wszystkich na wyspie mecz z Anglią to spełnienie marzeń. Każdy jest tu zakochany w Premier League, więc zobaczenie, jak reprezentacja Islandia mierzy się z Rooneyem i spółką będzie wielkim świętem. Szans wielkich nie mają, ale trzymam za nich kciuki - powiedział WP SportoweFakty Rafał Ulatowski, który przez cztery lata pracował jako trener na Islandii.
Cała wyspa żyje Euro 2016, chociaż mieszka na niej zaledwie 330 tysięcy osób. Jednak jak zapewnia Ulatowski, który obecnie przebywa na Islandii, 99,8 proc. Islandczyków posiadających telewizor oglądało mecz z Austrią (2:1). Z Anglią z pewnością liczba ta będzie porównywalna.