WP SportoweFakty: Gol strzelony Portugalii na 2:2 w Lizbonie w eliminacjach Euro 2008 to najważniejsza bramka w pana karierze?
Jacek Krzynówek: Na pewno jedna z ważniejszych. Dla mnie najważniejsze było wtedy, że ten gol pozwolił nam wywalczyć remis i zachować taką samą różnicę punktową w tabeli, jaką mieliśmy przed meczem. Z perspektywy całych eliminacji ten punkt dawał nam naprawdę dużo. Bardzo się z tego cieszyliśmy. Ludzie, którzy mnie spotykają, do dzisiaj bardzo ciepło wspominają tę bramkę. Cieszę się, że dzięki niej zostałem w ich pamięci.
Oddał pan wtedy bardzo mocny strzał z ponad 20 metrów, piłka odbiła się od słupka, a następnie od portugalskiego bramkarza Ricardo i dopiero wpadła do bramki. Panu coś podobnego przytrafiło się dwa razy w karierze.
- Tak. Pamiętam, jak po meczu z Portugalią rozmawiałem z Jurkiem Dudkiem, który opowiedział o reakcjach piłkarzy Realu Madryt na mojego gola. Trochę się śmiali, że kiedyś podobną bramkę zdobyłem w meczu z nimi, kiedy grałem w Bayerze Leverkusen. Do Jurka podszedł bodajże Michel Salgado i powiedział: "Ten Krzynówek znowu strzelił taką samą bramkę jak przeciwko nam". To miłe uczucie.
W pierwszym meczu z Portugalią na Stadionie Śląskim w Chorzowie po golach Euzebiusza Smolarka wygraliście 2:1. W 66. minucie zastąpił pan Jakuba Błaszczykowskiego. Jak wspomina pan to spotkanie?
- Bardzo miło. Cieszę się, że miałem możliwość uczestniczyć w tak dużym wydarzeniu, jakim było pokonanie Portugalii. To oni byli faworytem do wygrania naszej grupy eliminacyjnej. Byli też faworytem przed spotkaniami z Polską. A jednak nie zdołali nas pokonać. Ten mecz wspominam bardzo miło, choć grałem tylko 24 minuty. Najważniejsze było dla mnie, że pokonaliśmy bezpośredniego rywala do awansu.
ZOBACZ WIDEO Euro 2016: Lewandowski vs Ronaldo: spełnieni w klubie, głodni w kadrze (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Reprezentacja Polski, prowadzona przez trenera Leo Beenhakkera, pokazała wtedy nowe oblicze. A Portugalczycy byli wówczas bardzo silnym rywalem - na mistrzostwach świata w 2006 roku dotarli aż do meczu o trzecie miejsce.
- Oni nadal są bardzo groźni i mają bardzo dobry zespół, tylko grają poniżej oczekiwań. Przynajmniej w ocenie ekspertów. Widać, że coś w tej drużynie szwankuje. W składzie mają Cristiano Ronaldo, ale ten sprawia wrażenie przemęczonego sezonem. Trudno się dziwić, bo trochę tych meczów rozegrał. Widać, że w wielkich turniejach nie błyszczy. Portugalia na tym cierpi.
Ale ciągle potrafi strzelić, kiedy trzeba. W ostatnim meczu fazy grupowej z Węgrami strzelił dwa gole.
- Nie da się ukryć. To cały czas jeden z trzech najlepszych piłkarzy świata. Nie można zostawiać mu za dużo miejsca. Trzeba grać agresywnie, bo Portugalczycy rozpędzają się z każdą akcją. Jeżeli się temu nie przeciwstawimy, to możemy mieć duże problemy. A jak nie idzie, to narasta frustracja.
W 2007 roku jako pierwsza reprezentacja Polski w historii wywalczyliście awans do finałów mistrzostw Europy. Teraz mamy drużynę, która jako pierwsza awansowała do ćwierćfinału. Piłkarzem, który występował w obu drużynach, jest Jakub Błaszczykowski. Podczas Euro 2016 wyrasta na największego bohatera polskiej drużyny. Po czterech meczach na koncie ma dwa gole i asystę.
- W ostatnim sezonie nie grał wiele we Fiorentinie, wrócił do Borussii Dortmund i nie było wiadomo, co dalej. Pojawiali się nawet "znawcy", którzy mówili, że jest niepotrzebny reprezentacji i nie warto brać go na Euro. To pokazuje, że nie można skreślać zawodników po różnych perturbacjach i problemach w klubie. Kuba jest dla mnie jednym z tych zawodników, którzy na mistrzostwach we Francji, wygrali najwięcej.
Kto jeszcze z polskiej drużyny jest dla pana bohaterem mistrzostw?
- Łukasz Fabiański. Jego interwencje są znakomite. Choć w eliminacjach do Euro rozegrał większość meczów, to przed pierwszym meczem turnieju dowiedział się, że bramkarzem numer jeden będzie Wojtek Szczęsny. Nie załamał się i bardzo dobrze mentalnie sobie z tym poradził. Decyzja trenera Adama Nawałki zmotywowała go do jeszcze cięższej pracy. W pierwszym spotkaniu Wojtek doznał kontuzji, a "Fabian" wskoczył w jego miejsce. Tak to już jest w piłce, że kontuzja jednego staje się szansą dla drugiego. Łukasz wrócił do gry i radzi sobie rewelacyjnie.
Psychika w ogóle okazuje się dobrą stroną polskich piłkarzy. W konkursie rzutów karnych w meczu ze Szwajcarią Polacy udźwignęli presję i na pięć rzutów karnych strzelili pięć goli.
- Trener Adam Nawałka mówił, że podczas treningów zawodnicy dużo czasu poświęcili na szkolenie stałych fragmentów gry. A wiadomo, że trening czyni mistrza. Strzelić karnego wcale nie jest łatwo. Polacy pokazali dużo pewności siebie i widzimy, jakie są efekty. Pierwszy raz w historii po dogrywce strzelaliśmy rzuty karne w wielkim turnieju i wyszliśmy z nich zwycięsko. Chwała za to zawodnikom i czapki z głów!
Przed turniejem wielu kibiców miało obawy o naszą linię defensywną m.in. o Michała Pazdana. Okazuje się, że gra rewelacyjnie. W meczu z Niemcami był najlepszym zawodnikiem w naszej drużynie.
- Na pewno. Każde Euro ma swoje gwiazdy. Dzięki ciężkiej pracy i zaangażowaniu Michał wyrasta na pierwszoplanową postać. Nie patrzy naprzeciwko kogo gra, tylko koncentruje się na swojej robocie. I wywiązuje się z tego bardzo dobrze. Pamiętam go, jak wchodził do kadry Leo Beenhakkera, potem miał trochę przerwy, aż w końcu dojrzał do tego, żeby grać w reprezentacji na stałe. Chwała mu za to, że ciągle się rozwija. Już dochodzą słuchy, że obserwują go silne kluby zagraniczne. Ma duże szanse na transfer. Podobnie zresztą, jak wielu innych naszych piłkarzy, którzy mogą trafić do bardzo dobrych zespołów. I super!
Rozmawiał Michał Bugno
ZOBACZ WIDEO: Szczere słowa Radosława Majdana o sytuacji Wojciecha Szczęsnego