O wielkim zaufaniu, jakim darzy swoją gwiazdę trener Portugalii Fernando Santos, świadczy fakt, że Ronaldo, jako jedyny obok bramkarza Rui Patricio, spędził jak dotąd na boisku komplet 600 minut. Mimo że przez większość tego czasu był mało widoczny, szkoleniowiec ani razu nie pomyślał, by go zmienić.
- Zawsze mówi się, że wszyscy gracze muszą być w stu procentach gotowi fizycznie. Ale tak nigdy nie jest. Nie przestanę jednak powoływać Ronaldo, nawet jeśli będzie prezentować 80 procent swojej optymalnej formy. Jeżeli odgrywa tak ważną rolę w Realu Madryt, to wyobraźcie sobie, jak istotnym ogniwem jest w reprezentacji - komentował Santos, cytowany przez "Marcę", przed startem Euro 2016.
Nie wszyscy przed turniejem wieszczyli Portugalczykom odegrania znaczącej roli we Francji. Jedną z osób wróżących im możliwość odpadnięcia już po fazie grupowej był Lothar Matthaeus.
- Fani Ronaldo mogą zalać się łzami, kiedy powiem, że Portugalii grozi zakończenie udziału w mistrzostwach Europy już po pierwszej rundzie. Jeśli nie dojdą co najmniej do ćwierćfinału, wtedy reputacja Cristiano pozostanie niezmieniona. Wciąż będzie się mówić, że potrafi wygrywać tytuły tylko z Realem - pisał Niemiec dla hiszpańskiego "Asa".
I niewiele brakowało, by jego prognoza się sprawdziła. Podczas ostatniego meczu grupy F z Węgrami, podopieczni Santosa trzykrotnie musieli gonić wynik. Każda ich porażka automatycznie oznaczała zakończenie udziału w imprezie. Ich gra obronna wyglądała fatalnie, ale w kryzysowym momencie uaktywnił się właśnie Ronaldo.
ZOBACZ WIDEO Droga do Paryża: Finał pojedynkiem Griezmanna z Ronaldo
{"id":"","title":""}
Zdobył dwa gole i zaliczył asystę przy trafieniu Naniego. Remis 3:3 pozwolił Portugalii awansować do fazy pucharowej, choć dopiero z 3. miejsca w grupie. - Cristiano obecnie nie jest w optymalnej formie, ale nie jest też w beznadziejnej. Nawet na sekundę nie można pozwolić sobie na pozostawienie go niepilnowanego - zaznaczał przez ćwierćfinałowym starciem z Polską Michał Probierz.
Portugalczycy znaleźli się w nim dzięki wygranej 1:0 po dogrywce nad Chorwacją, po bramce Quaresmy, który dobił strzał Ronaldo. Zanim jednak portugalski gwiazdor zaczął brać aktywny udział przy golach, zasłynął podczas Euro 2016 kilkoma niefortunnymi zachowaniami.
Po pierwsze, nie trafił karnego w spotkaniu z Austrią, zakończonym remisem 0:0. Po drugie, wyrzucił do jeziora mikrofon jednego z dziennikarzy. Najwięcej dyskusji wywołał jednak komentarz, jakiego udzielił po meczu z Islandią (1:1), odnoszący się do postawy przeciwnika.
- Tworzyliśmy sytuacje, mieliśmy przewagę, a Islandczycy tylko bronili, bronili i bronili, a potem wyprowadzali kontry. Mieli dwie szanse i strzelili jednego gola. Oni się cieszyli, jakby wygrali mistrzostwo świata. Moim zdaniem to jest mała mentalność. Dlatego oni nic nie wygrają - mówił Ronaldo.
Na odpowiedź nie musiał długo czekać. Nadeszła między innymi z ust stopera Kariego Arnasona. - On po prostu nie umie przegrywać. Czego się spodziewał, że zagramy przeciwko nim, jak Barcelona? Zachowuje się jak panienka, a na boisku tylko nurkuje - wyjaśnił w rozmowie z goal.com.
Między pojedynkiem Portugalia-Islandia a Portugalia-Polska minęło 16 dni. Dyspozycja Ronaldo nadal była nierówna. Po starciu z Biało-Czerwonymi został przez włoski Corriere della Sera uznany za najgorszego piłkarza na boisku. W regulaminowym czasie gry nie wykorzystał dwóch stuprocentowych szans. Ale odegrał ważną rolę w rzutach karnych.
Nie tylko samemu pewnie wykorzystał "jedenastkę" w pierwszej serii, ale również zadbał o zmotywowanie jednego ze swoich kolegów. To właśnie on namówił Joao Moutinho do oddania strzału. Pomocnik AS Monaco nie wykorzystał karnego w półfinale Euro 2012 z Hiszpanią, ale tym razem pewnie pokonał Łukasza Fabiańskiego. Portugalia awansowała do półfinału, gdzie Ronaldo znów pokazał przebłysk geniuszu.
To on w 50. minucie otworzył wynik rywalizacji z Walią imponującym strzałem głową, a także, zaledwie trzy minuty później, asystował przy golu Naniego. Otrzymał nagrodę dla najlepszego zawodnika meczu. W niedzielę na Stade de France w Saint-Denis po raz drugi zagra w finale mistrzostw Europy.
Po przegranej 0:1 z Grecją w 2004 roku, 19-letni Ronaldo zalał się łzami. Mimo młodego wieku, już wtedy odgrywał w kadrze ważną rolę. Był to jednak dopiero początek jego reprezentacyjnej przygody. Teraz jest bogatszy o 12 lat doświadczeń oraz dziesiątki trofeów i nagród indywidualnych.
Pierwszy finał przegrał w swojej ojczyźnie. Teraz los daje mu szansę, by wraz z kolegami pozbawić tysiące francuskich kibiców możliwości świętowania triumfu w ich własnym kraju.