Koronawirus. Trener florecistów wygrał z koronawirusem. "Było gorzej niż w więzieniu"
Stanisław Szymański rozprawił się z koronawirusem. Trener florecistów zapewnia, że nie ma już absolutnie żadnych objawów zakażenia. W piątek opuścił Szpital Marynarki Wojennej w Gdańsku.
Jak poinformował Szymański w rozmowie ze sport.pl, jego stan zdrowia uległ poprawie już tydzień temu. W szpitalu przebywał jednak znacznie dłużej. Gdy już z niego wyszedł, cieszy się niezmiernie, że znów może przebywać w domu.
- W zeszły piątek skończyła się mordęga i z każdym dniem było coraz lepiej. Już nie było żadnych okropnych kryzysów. One były naprawdę straszne w czwartej, piątej i szóstej dobie pobytu w szpitalu. A później dostawałem tylko potworną dawkę leków - kroplówką, doustnie, dożylnie ze strzykawki, znowu kroplówką, znowu dożylnie i doustnie. I czekałem co będzie. Najgorsza była szpryca antybiotyku. Długa na osiem centymetrów strzykawki - przyznał trener kadry florecistów.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny filmSelekcjoner kadry florecistów nie ukrywał w trakcie wywiadu ze wspomnianym portalem, że czas spędzony w szpitalu był dla niego naprawdę wielką udręką. - Ale teraz to ja już mam koronawirusa w nosie. Zagwarantowano mi, że drugi raz już tego nie będę miał i że nikogo już nie mogę zarazić. Teraz muszę jeszcze tylko dojść do siebie - podkreślił.
Czytaj także:
Andrzej Fonfara otworzył firmę menedżerską. Ma już pierwszego podopiecznego
Niepokojące prognozy "Kickera". 13 niemieckich klubów może upaść