Od kilkunastu godzin padok Formuły 1 żyje możliwym wykradnięciem danych Red Bull Racing. Temat stał się głośny, po tym jak Aston Martin przy okazji GP Hiszpanii pokazał bolid, który wygląda niemal jak kopia modelu RB18. Helmut Marko w rozmowie z niemieckim Sky stwierdził nawet, że zespół z Milton Keynes ma dowody na to, że część informacji pobrano z komputerów w fabryce Red Bulla i przekazano Aston Martinowi.
Podobieństwa pomiędzy RB18 a AMR22 dostrzegła FIA, która wszczęła rutynową kontrolę przed GP Hiszpanii. Ostatecznie federacja doszła do wniosku, że stajnia z Silverstone nie złamała przepisów F1. Brytyjczycy przedstawili sędziom dokumentację, z której wynika, że już w listopadzie sprawdzali takie rozwiązania w tunelu aerodynamicznym. Tyle że to nie kończy sprawy.
W ostatnich miesiącach Aston Martin regularnie "podbierał" pracowników Red Bullowi, w tym głównego specjalistę od aerodynamiki - Dana Fallowsa. Część personelu zmieniła miejsce pracy jeszcze w 2021 roku, więc sprawa budzi poważne wątpliwości.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Świątek zajrzała do pucharu, a tam... Musisz obejrzeć to nagranie
- Tu nie ma przypadku, że kilka osób przeniosło się z Red Bulla do Aston Martina pod koniec 2021 roku i na początku tego sezonu. FIA zwróciła naszą uwagę na początku tygodnia, gdy przekazali nam, że z ich informacji wynika, że w F1 zobaczymy bolid niezwykle podobny do naszego. Poprosili nas o listę pracowników, którzy odeszli z firmy. To od razu wszczęło u nas alarm - powiedział Christian Horner w Sky Sports.
- Pracownicy przychodzą i odchodzą, co jest dozwolone i widzimy takie ruchy w całym padoku F1. To, co mają w głowie, zabierają do nowej ekipy i to uczciwa gra. W końcu bazują na swojej wiedzy. Jednak niesprawiedliwe i nie do przyjęcia jest to, gdyby doszło do kradzieży własności intelektualnej - dodał szef Red Bull Racing.
Zdaniem Hornera, obecny wygląd RB18 to efekt części, jakie pojawiły się w nim przed miesiącem, a stosowne prace rozpoczęły się nieco wcześniej. Nie ma zatem możliwości, aby Aston Martin tak szybko przygotował pakiet zmian do modelu AMR22 bazując tylko na tym, co podpatrzył u konkurencji na torze.
Brytyjczyk nie chciał przy tym zdradzić, czy Red Bull ma dowody na to, że doszło do kradzieży intelektualnej. Horner potwierdził jedynie, że "czerwone byki" przeprowadzą wewnętrzne śledztwo. Obejmie ono m.in. analizę oprogramowania w komputerach w fabryce pod kątem pobrania albo przesłania danych nieuprawnionym osobom.
- Mamy pewne zabezpieczenia w komputerach, wiemy co mamy ewentualnie sprawdzać. Jednak to jest też zadanie dla FIA, bo oni też mają dostęp do takich danych. Jako strażnik przepisów muszą zapewnić, że nie doszło do kradzieży intelektualnej. Ich zadaniem jest pilnować przepisów - stwierdził Horner.
Co ciekawe, zespół z Silverstone, gdy jeszcze rywalizował jako Racing Point, w roku 2020 idealnie odwzorował bolid Mercedesa z sezonu 2019. Wówczas ekipa twierdziła, że zrobiła to głównie za pomocą zdjęć szpiegowskich wykonanych na torze i w alei serwisowej. Nie wszyscy wierzą jednak w te tłumaczenia. Sprawę zamieciono jednak pod dywan, bo niemiecka ekipa blisko współpracuje z Brytyjczykami, a Toto Wolff żyje w przyjacielskich relacjach z Lawrencem Strollem - właścicielem Aston Martina.
Czytaj także:
Mocne oskarżenia. Głośna afera w F1
Mercedes widzi światełko w tunelu? To może być wielki powrót