Charles Leclerc stracił szansę na wygraną w GP Wielkiej Brytanii, po tym jak Ferrari zastosowało lepszą strategię względem Carlosa Sainza. Chociaż poprzez radio Monakijczyk był wyraźnie niezadowolony z decyzji zespołu, to później przed mediami starał się ukrywać ten fakt.
Dla Leclerca był to kolejny wyścig Formuły 1, w którym Ferrari pozbawiło go wygranej - podobna sytuacja miała miejsce w maju podczas GP Monako. Dodatkowo kierowca ekipy z Maranello stracił punkty w Hiszpanii i Azerbejdżanie, gdzie posłuszeństwa odmawiał mu samochód w sytuacji, gdy znajdował się na czele stawki.
To wszystko sprawia, że ostatnia wygrana Leclerca w F1 przypada na GP Australii, które rozgrywane było w kwietniu. Lider Ferrari ma też sporą stratę do Maxa Verstappena w klasyfikacji generalnej mistrzostw. Obu kierowców dzielą obecnie 43 punkty.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili reprezentanci Polski
- To, co się ostatnio działo, nie jest dobre. Jednak muszę powiedzieć, że pokazuję w każdym wyścigu, że takie sytuacje nie wpływają na mnie zbyt mocno. Nie zmienia to faktu, że nie chciałbym mieć tego typu problemów - powiedział Leclerc w rozmowie z "The Race".
- To wszystko kosztowało nas sporo punktów, ale... - dodał kierowca Ferrari, który jednak nie dokończył swojej wypowiedzi.
Gdy Monakijczyk został zapytany o to, czy stracił wiarę w Ferrari po ostatnich wydarzeniach, odpowiedź była krótka. - Nie - podsumował 24-latek.
Przypomnijmy, że bezpośrednio po GP Wielkiej Brytanii kierowca z Monako domagał się wyjaśnień ze strony Ferrari. - Zwycięstwo wydawało się bardzo możliwe, aż pojawił się samochód bezpieczeństwa i tyle. To frustrujące - mówił w Sky Sports.
Czytaj także:
Finansował szpiegów na Wyspach. Teraz myśli o powrocie do F1
"Ludzie krzyczeli". Opisała wrażenia z trybun po koszmarnym wypadku