Red Bull zrozumiał swoje błędy. Sytuacja się nie powtórzy

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen (po lewej) i Charles Leclerc
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen (po lewej) i Charles Leclerc

Red Bull Racing nie miał odpowiedzi na świetne tempo Ferrari w GP Austrii, przez co Max Verstappen przegrał z Charlesem Leclercem. "Czerwone byki" przeanalizowały ostatnie wydarzenia i już wiedzą, co poszło nie tak na Red Bull Ringu.

W GP Austrii nie było mocnych na Ferrari. O ile Max Verstappen wygrał kwalifikacje i sprint kwalifikacyjny na Red Bull Ringu, o tyle w wyścigu Charles Leclerc trzykrotnie wyprzedzał z łatwością głównego rywala w walce o tytuł mistrzowski w Formule 1. "Czerwonym bykom" nie pomogły nawet taktyczne szachy ze strategią.

Zaraz po wyścigu w Austrii sporo mówiło się o tym, że Red Bull przegrał z Ferrari ze względu na znacznie intensywniejsze zużycie opon. Czy tak było faktycznie? - Myślę, że nie chodziło wyłącznie o ogumienie - powiedział Max Verstappen przed GP Francji, którego słowa cytuje racefans.net.

- Również sposób, w jaki ustawiliśmy bolid, nie był odpowiedni. Nie postawiliśmy w Austrii na właściwy pakiet. Dotarło to do nas już po wyścigu. Mam nadzieję, że wyciągnęliśmy z tego wnioski i nie powtórzymy tego błędu w przyszłości - dodał aktualny mistrz świata F1.

ZOBACZ WIDEO: #dziejewsporcie: tak wyglądają wakacje reprezentanta Polski

Zdaniem "Auto Motor und Sport", Red Bull Racing w GP Austrii postawił na pakiet, który sprawił, że model RB18 ponownie zyskał na wadze i był o ok. 10 kilogramów cięższy od konkurencyjnej maszyny Ferrari. Na dystansie wyścigu przełożyło się to na drastyczne "zjadanie" opon.

Dodatkowo "czerwonym bykom" zadanie utrudnił fakt, iż w Austrii rozgrywano sprint kwalifikacyjny. W piątek kierowcy mieli do dyspozycji tylko jeden trening, po którym rozegrano kwalifikacje. Następnie nie można już było wprowadzać drastycznych zmian w bolidach. - To na pewno nie była idealna sytuacja. Było dość intensywnie, ale już pod koniec weekendu wiedzieliśmy, że to nie jest to, czego oczekiwaliśmy od samochodu - wyjawił Verstappen.

Verstappen ma obecnie 38 punktów przewagi nad Leclercem w klasyfikacji F1. Spora w tym "zasługa" licznych awarii i błędów strategicznych po stronie Ferrari. Dlatego Holender nie czuje się faworytem GP Francji. - Tak naprawdę nie mieliśmy w tym sezonie jakiegoś weekendu, w którym dominowalibyśmy od początku do końca. Na początku roku goniliśmy Ferrari, potem próbowaliśmy ich pokonać. Skorzystaliśmy na tym, że kilka razy nie kończyli wyścigów - przeanalizował 24-latek.

- Moje odczucia są takie, że to my wciąż gonimy Ferrari. Mamy cały czas nadwagę bolidu. To wpływa na czas okrążenia - podsumował kierowca Red Bulla.

Czytaj także:
Co z Orlenem w F1? Sponsorzy z Chin pukają do Alfy Romeo
Lewis Hamilton chce różnorodności w F1. Jeden zespół blokuje jego inicjatywę

Komentarze (0)