Afera w F1 nadal niewyjaśniona. Zespoły muszą poczekać na decyzję

W środę FIA miała opublikować komunikat dotyczący przestrzegania limitu wydatków przez zespoły F1 w sezonie 2021. Federacja opóźniła jednak moment wydania decyzji. Najwcześniej werdykt, który może wywołać burzę w padoku, poznamy w poniedziałek.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
start do wyścigu F1 Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: start do wyścigu F1
Po tym jak w piątek pojawiły się spekulacje, że Red Bull Racing i Aston Martin przekroczyły limit wydatków w sezonie 2021 i mogą otrzymać surowe kary, padok Formuły 1 oczekiwał środy. To właśnie tego dnia miało dojść do publikacji przez FIA certyfikatów potwierdzających to, czy dany zespół F1 zmieścił się w pułapie budżetowym w ubiegłej kampanii.

Jednak późnym popołudniem FIA wydała komunikat, w którym poinformowała, że w środę nie ogłosi swojej decyzji. Federacja zdradziła w nim, że zakończyła postępowania względem wszystkich zespołów, a "analiza dokumentów finansowych to długi i złożony proces, który ciągle trwa".

FIA oświadczyła, że certyfikaty potwierdzające to, czy dany zespół zmieścił się w limicie kosztów zostaną wydane w najbliższy poniedziałek (10 października). Oznacza to, że nadchodzące GP Japonii upłynie po raz kolejny pod znakiem dyskusji na temat budżetów i skutków ewentualnego wydawania dodatkowych środków przez Red Bulla i Aston Martina.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poznajesz ją? Nie nudzi się na sportowej emeryturze

Christian Horner, szef Red Bulla, przy okazji GP Singapuru powiedział, że jest "absolutnie przekonany" o tym, że jego zespół zmieścił się w limicie wydatków w sezonie 2021. Natomiast "Daily Mail" we wtorek ujawnił, że problem ma wynikać z interpretacji niektórych kosztów przez Red Bulla i FIA. Konflikt ma dotyczyć pracowników znajdujących się na zwolnieniach lekarskich.

Zdaniem brytyjskiego dziennika, Red Bull nie zaliczył do wydatków pensji pracowników znajdujących się na L-4, bo zgodnie z brytyjskim prawem ich opłacenie nie leżało w jego gestii. Natomiast FIA policzyła wypłaty personelu na zwolnieniach lekarskich po stronie kosztów zespołu. Gdyby federacja ostatecznie postawiła na interpretację korzystną dla "czerwonych byków", to ekipa znalazłaby się ok. 4 mln dolarów poniżej limitu (145 mln dolarów).

Regulamin F1 stanowi, że w przypadku "drobnego naruszenia", czyli przekroczenia limitu wydatków o mniej niż 5 proc. (ok. 7 mln dolarów), możliwe jest nałożenie kary finansowej czy też odjęcie punktów w klasyfikacji konstruktorów.

Poważniejsze konsekwencje grożą za przekroczenie dozwolonego pułapu o więcej niż 5 proc. W tym przypadku w grę wchodzi wykluczenie z mistrzostw, odjęcie punktów, obniżenie limitu wydatków w kolejnym sezonie i ograniczenie dostępu do tunelu aerodynamicznego.

W środowym komunikacie FIA zaznaczyła, że spekulacje dotyczące złamania regulaminu przez niektóre zespoły są "bezpodstawne" i dopóki cały proces nie zostanie ukończony, nie będzie komentować plotek.

Czytaj także:
Mercedes bliski transferu kierowcy. To będzie zaskakujący ruch w F1
Były szef F1 poczeka na wyrok. Wraca sprawa zatajenia 650 mln dolarów

Czy postępowanie FIA wykaże, że niektóre zespoły złamały limit wydatków?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×