Spoglądając w ostatnie statystyki Formuły 1 w USA, aż trudno uwierzyć, że jeszcze kilka lat temu dyscyplina miała spore problemy ze znalezieniem chętnych na organizację wyścigów w tym kraju. Jednak od momentu przejęcia F1 przez Liberty Media, amerykańscy właściciele zrobili wiele, aby sytuacja uległa zmianie. W dotarciu do rzeszy fanów pomógł przede wszystkim Netflix i jego serial "Drive to survive".
Z danych przedstawionych przez organizatorów GP USA wynika, że podczas ostatniego weekendu na torze w Austin pojawiło się 440 tys. osób. Ustanowienie nowego rekordu frekwencji było możliwe m.in. dzięki rozbudowaniu trybun i przygotowaniu dodatkowych 40 tys. miejsc dla sympatyków F!.
Bobby Epstein, który pełni funkcję szefa toru COTA, jest przekonany, że w sezonie 2023 wyścig F1 w Austin zobaczy na żywo ponad pół miliona fanów. - To jest do zrobienia. W tym roku przetestowaliśmy system autobusów, który pomaga kibicom w transporcie na tor. Jest w stanie wytrzymać bardzo wiele. Możemy zwiększyć liczbę pojazdów z 300 do 600 i nie ma to większego wpływu na czas przesiadki ludzi - powiedział Epstein w rozmowie z motorsport.com.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Siatkarz romantyk. Taką niespodziankę sprawił partnerce
Zdaniem Epsteina, już w tym roku możliwa była sprzedaż ponad 0,5 mln biletów na GP USA, ale organizatorzy wyścigu F1 starają się rozwijać z głową. Nie chcą bowiem sytuacji, w której kibice nie mogliby liczyć na odpowiedni poziom obsługi i narzekaliby chociażby na kolejki do wejścia na obiekt czy do punktów gastronomicznych.
Wpływ na frekwencyjny rekord podczas GP USA ma też fakt, że organizatorzy wyścigu od lat łączą sport z rozrywką. Przy okazji tegorocznego weekendu F1 odbyły się koncerty Eda Sheerana, Green Day i Interpol.
Kolejną dobrą nowiną dla Amerykanów jest to, że w sezonie 2023 w stawce F1 w końcu powinien pojawić się kierowca z USA. Williams chce związać się z Loganem Sargeantem, który ustalił już warunki kontraktu z ekipą z Grove, ale musi uzyskać jeszcze superlicencję. To dokument niezbędny do jazdy w F1. Gdy tak się stanie, Sargeant będzie pierwszym Amerykaninem w mistrzostwach od roku 2015.
- Amerykański kierowca w stawce to obecnie znacznie większy atut niż kilka lat temu. Gdybyście mnie o to zapytali wcześniej, to bym powiedział, że fajnie dla niego, że jest w F1. Teraz jest inaczej. Kolejnym krokiem byłby Amerykanin walczący o czołowe lokaty. Ludzie chcą bowiem oglądać zwycięstwa - podsumował Epstein.
Czytaj także:
Chcą zbudować giganta. Głośna fuzja w F1 potwierdzona
Chińczycy nie wpuszczą F1 do siebie? Wyścig może zostać odwołany