Pierre Gasly już na początku weekendu wyścigowego w Baku stał się jednym z wielkich pechowców. Przy okazji GP Azerbejdżanu rozgrywany jest tylko jeden trening, po czym przewidziano kwalifikacje - do wyścigu i sprintu, a także sprint i wyścig. Tymczasem piątkowe przejazdy Francuza zakończyły się już po kilkunastu minutach.
Wszystko za sprawą pożaru, jaki pojawił się w silniku w samochodzie Alpine. Początkowo inżynier zespołu z Enstone zbagatelizował problem, przez co 27-latek kontynuował jazdę i pokonał niemal całe okrążenie toru ulicznego w Baku z płonącą jednostką napędową.
Gdy Gasly w końcu zatrzymał pojazd na poboczu, pożar rozprzestrzenił się na tyle mocno, że z bolidu Alpine unosiły się kłęby czarnego dymu. Sędziowie musieli przerwać rywalizację czerwoną flagą, a do akcji wkroczyli funkcyjni. Jednak nawet przeszkolona służba miała problem z ugaszeniem pożaru i kilkukrotnie musiała podchodzić do maszyny Francuza z gaśnicami.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to się nazywa urlop! Relaks Jędrzejczyk pod palmami
Ostatecznie pożar udało się ugasić, ale bolid Alpine mocno ucierpiał. Należy przypuszczać, że awaria w treningu będzie mieć opłakane skutki dla Gasly'ego, bo najpewniej silnik nie będzie się nadawał do dalszego użytku w kolejnych wyścigach sezonu 2023. Na tym jednak nie koniec kłopotów kierowcy ekipy z Enstone.
Może się okazać, że Gasly stracił nie tylko czas w piątkowym treningu, ale też nie przystąpi do kwalifikacji. Ich początek przewidziano na godz. 15.00. Wymiana jednostki napędowej i odbudowanie spalonych elementów samochodu w tak krótkim czasie wydaje się być niemożliwe.
Czytaj także:
- "Czystki etniczne". Armenia oskarża Azerbejdżan przed wyścigiem F1
- Kierowca Ferrari w Mercedesie? Leclerc odniósł się do plotek