Miami to przełomowy weekend dla Sergio Pereza. Do tej pory z dystansem podchodziłem do jego bardzo jasno kreślonych ambicji walki o tytuł. Zadanie przecież niezwykle trudne startując u boku Maxa Verstappena, który "zniszczył: w zasadzie wszystkich swoich zespołowych kolegów w podobnej skali, jak swojego czasu Michael Schumacher i raczej w większej niż choćby Lewis Hamilton, bo przecież Nico Rosberg w 2016 roku zdołał jednak wywalczyć tytuł.
Determinacja Meksykanina jest jednak o tyle poważna, iż ma świadomość tego z czym i z kim się mierzy. Sam Helmut Marko, który zazwyczaj nie należy do pobłażliwych w obejściu z kierowcami przyznał, że Perez przeszedł znaczącą metamorfozę na plus.
Perez nie wykorzystał szansy danej od losu
Q3 na torze w Miami było co prawda mocno chaotyczne, potencjał popełnienia błędu jest tu stosunkowo wysoki i te zdarzały się zarówno Verstappenowi, jak i Leclercowi, ale nie Perezowi. Ze względu na przerwaną sesję jej wyniki nie są do końca reprezentatywne, ale się przecież liczą. Dla kierowcy z Meksyku nie mogło być lepszego scenariusza niż zapewnienie sobie pole position z jednoczesnym delegowaniem zespołowego kolegi na odległe, 9. miejsce startowe.
ZOBACZ WIDEO: Bolid F1 jechał w tłum dziennikarzy! Absurdalna sytuacja w trakcie Grand Prix Azerbejdżanu
No cóż, jak było wszyscy wiemy. Perez po prostu nie miał odpowiedzi na tempo i konkurencyjność Verstappena. To jest właśnie ten element, który oddziela bardzo dobrych kierowców od absolutnie wybitnych w skali całej epoki tego sportu. To jest ten element, który łączy Schumachera, Hamiltona i Verstappena.
Kiedy przychodzi decydujący moment, a konkurent stawia poprzeczkę bardzo wysoko, właśnie ci trzej byli w stanie jakby z rękawa wykrzesać dodatkowe tempo, lepszą formę, której na zdrowy rozsądek nie powinno już być. Sam Alonso przed wyścigiem spekulował, że Verstappen jest w stanie odrobić straty do niego najwcześniej na 25. okrążeniu. Pomylił się. I to sporo.
Zdemoralizowanie i złamanie Pereza
I to jest bodaj druga, dość ulotna, acz istotna cecha łącząca tych trzech kierowców. Chęć nie tylko zwyciężenia swojego konkurenta, ale zadania mu ciosu, zdemoralizowania i złamania go, a trudno o lepszą ku temu okazję niż właśnie wyścig w Miami. Trudno dlatego, że obaj kierowcy Red Bull Racing doskonale wiedzą, jak ważny jest to dla Pereza moment. Moment kluczowy dla dalszej dynamiki sezonu.
Jest jeszcze stosunkowo wcześnie w sensie liczby rozegranych rund, Red Bull ma bardzo komfortową przewagę nad resztą stawki, więc Perez może liczyć na brak team orders. I z tej wolności korzysta. Po świetnym występie w Baku i problemach kwalifikacyjnych Verstappena w Miami, Holender wiedział, że odpowiedź może być tylko jedna. Całkowita dominacja. I tak było. Komplet punktów, łącznie z najszybszym okrążeniem padł łupem Holendra startującego z dziewiątego miejsca, jadącego takim samym samochodem co kierowca startujący z pole position. I to w wyścigu, w którym ani razu nie pojawił się nie tylko samochód bezpieczeństwa, ale choćby żółta flaga.
Można powiedzieć, że trochę pomogły opony. Verstappen startował na odwrotnej do większości kierowców strategii, zaczynając wyścig na mieszance twardej i mam wrażenie, że paradoksalnie trudna sytuacja startowa Holendra odsłoniła trochę niedociągnięć strategicznych ekip F1. Pójdę nawet dalej twierdząc, że teamy relatywnie słabo opanowały interpretację opon w aktualnym sezonie w zależności od parametrów pogodowych czy charakterystyki toru. Nie tylko słabo, ale mają wręcz tendencję do poddawania się efektowi stadnemu.
Verstappen po prostu objął odwrotną taktykę do większości, co w jego sytuacji, przy odległej pozycji startowej, było naturalne. Problem w tym, że to strategia 25-latka, wyjściowo oceniana jako słabsza okazała się tą szybszą. Potwierdzają to wypowiedzi kierowców, choćby Pereza mówiącego o tym, że tempo degradacji opon w początkowej fazie wyścigu sprecyzowało jego dalsze losy. Oj, jest jeszcze margines błędu. Nawet w takiej elicie jaką jest F1.
Czytaj także:
- Perez nie wykorzystał ogromnej szansy. Będzie mu trudniej o tytuł w F1
- To zadecydowało o zwycięstwie Verstappena. Red Bull znów podjął dobrą decyzję