Perez nie jest gotów na tytuł w F1? Weekend w Miami dał ważną odpowiedź [OPINIA]
Sergio Perez startował do GP Miami z pole position, a Max Verstappen ze środka stawki. To była idealna okazja dla Meksykanina, której ten nie wykorzystał. To jednak głównie zasługa genialnej jazdy Verstappena - pisze Jarosław Wierczuk.
Determinacja Meksykanina jest jednak o tyle poważna, iż ma świadomość tego z czym i z kim się mierzy. Sam Helmut Marko, który zazwyczaj nie należy do pobłażliwych w obejściu z kierowcami przyznał, że Perez przeszedł znaczącą metamorfozę na plus.
Perez nie wykorzystał szansy danej od losu
Q3 na torze w Miami było co prawda mocno chaotyczne, potencjał popełnienia błędu jest tu stosunkowo wysoki i te zdarzały się zarówno Verstappenowi, jak i Leclercowi, ale nie Perezowi. Ze względu na przerwaną sesję jej wyniki nie są do końca reprezentatywne, ale się przecież liczą. Dla kierowcy z Meksyku nie mogło być lepszego scenariusza niż zapewnienie sobie pole position z jednoczesnym delegowaniem zespołowego kolegi na odległe, 9. miejsce startowe.
ZOBACZ WIDEO: Bolid F1 jechał w tłum dziennikarzy! Absurdalna sytuacja w trakcie Grand Prix Azerbejdżanu
No cóż, jak było wszyscy wiemy. Perez po prostu nie miał odpowiedzi na tempo i konkurencyjność Verstappena. To jest właśnie ten element, który oddziela bardzo dobrych kierowców od absolutnie wybitnych w skali całej epoki tego sportu. To jest ten element, który łączy Schumachera, Hamiltona i Verstappena.
Kiedy przychodzi decydujący moment, a konkurent stawia poprzeczkę bardzo wysoko, właśnie ci trzej byli w stanie jakby z rękawa wykrzesać dodatkowe tempo, lepszą formę, której na zdrowy rozsądek nie powinno już być. Sam Alonso przed wyścigiem spekulował, że Verstappen jest w stanie odrobić straty do niego najwcześniej na 25. okrążeniu. Pomylił się. I to sporo.
Zdemoralizowanie i złamanie Pereza
I to jest bodaj druga, dość ulotna, acz istotna cecha łącząca tych trzech kierowców. Chęć nie tylko zwyciężenia swojego konkurenta, ale zadania mu ciosu, zdemoralizowania i złamania go, a trudno o lepszą ku temu okazję niż właśnie wyścig w Miami. Trudno dlatego, że obaj kierowcy Red Bull Racing doskonale wiedzą, jak ważny jest to dla Pereza moment. Moment kluczowy dla dalszej dynamiki sezonu.
Jest jeszcze stosunkowo wcześnie w sensie liczby rozegranych rund, Red Bull ma bardzo komfortową przewagę nad resztą stawki, więc Perez może liczyć na brak team orders. I z tej wolności korzysta. Po świetnym występie w Baku i problemach kwalifikacyjnych Verstappena w Miami, Holender wiedział, że odpowiedź może być tylko jedna. Całkowita dominacja. I tak było. Komplet punktów, łącznie z najszybszym okrążeniem padł łupem Holendra startującego z dziewiątego miejsca, jadącego takim samym samochodem co kierowca startujący z pole position. I to w wyścigu, w którym ani razu nie pojawił się nie tylko samochód bezpieczeństwa, ale choćby żółta flaga.Verstappen po prostu objął odwrotną taktykę do większości, co w jego sytuacji, przy odległej pozycji startowej, było naturalne. Problem w tym, że to strategia 25-latka, wyjściowo oceniana jako słabsza okazała się tą szybszą. Potwierdzają to wypowiedzi kierowców, choćby Pereza mówiącego o tym, że tempo degradacji opon w początkowej fazie wyścigu sprecyzowało jego dalsze losy. Oj, jest jeszcze margines błędu. Nawet w takiej elicie jaką jest F1.
Czytaj także:
- Perez nie wykorzystał ogromnej szansy. Będzie mu trudniej o tytuł w F1
- To zadecydowało o zwycięstwie Verstappena. Red Bull znów podjął dobrą decyzję