Rosnąca popularność Formuły 1 sprawia, że powstają kolejne filmy i seriale poświęcone królowej motorsportu. Pod koniec marca Viaplay zaprezentował dokument o Maxie Verstappenie, Apple właśnie pracuje nad serią poświęconą Lewisowi Hamiltonowi i filmem fabularnym z Bradem Pittem w roli głównej, Netflix od lat promuje "Drive to Survive", a wkrótce na mały ekran trafi też serial obyczajowy o F1 ze znaną aktorką Felicity Jones w obsadzie.
Kubica dostaje oferty
Bez wątpienia potencjał ma też historia Roberta Kubicy, który w 2011 roku niemal stracił życie w rajdzie samochodowym i wypadł ze świata F1, by wrócić do niego w sezonie 2019 po wielu latach rehabilitacji i ciężkiej walki.
- To jest kapitalna historia do opowiedzenia. Skoro ludzie z Viaplay zrobili wspaniałą rzecz z Maxem, można zrobić to samo z Robertem. To zabawny i otwarty człowiek. Bardzo utalentowany, ale musi się otworzyć na temat całej tej historii, co wydarzyło się w jego życiu - mówił mi w marcu Giedo van der Garde, były kierowca F1, gdy miałem okazję być w Amsterdamie na premierze serialu "Max Verstappen: Anatomia Mistrza".
ZOBACZ WIDEO: kuriozalna sytuacja w meczu w Turzy Śląskiej. Zobacz, co zrobił bramkarz
Słowa Holendra, który bardzo dobrze zna się z Kubicą, przytoczyliśmy krakowianinowi. Kierowca WRT przyznał, że regularnie otrzymuje zapytania w sprawie stworzenia dokumentu na temat swojego życia i wydarzeń, które miały miejsce po wypadku w Ronde di Andora.
- Giedo nie jest pierwszą osobą, która chciałaby zobaczyć to wszystko - mówi nam Kubica. - Były nawet pewne rozmowy w tej sprawie. Ale ciągle jestem kierowcą, a żeby to zrobić porządnie, trzeba byłoby na to poświęcić sporo czasu. Zwłaszcza że jestem osobą, która jak coś robi, to chce to zrobić dobrze - mówi nam.
- Nie mówię, że przez ostatnie lata nie było możliwości, by taki serial zrobić dobrze, bo na tym się nie znam. Jednak na dzisiaj nie jest to na liście moich priorytetów. Może też dlatego, że to temat delikatny z mojego życia, z którym nie chcę się dzielić ze wszystkimi - dodał krakowianin.
Kubica chroni swoją prywatność
Robert Kubica słynie z tego, że niechętnie ujawnia szczegóły ze swojego życia prywatnego. Nie jest aktywny w mediach społecznościowych. Posiada jedynie konto na Instagramie, które jednak założył po tym, jak przegrał zakład z jednym z przyjaciół. Ostatni wpis na nim pochodzi z 24 marca, co jest najlepszym dowodem na to, że 38-latek nie jest internetowym maniakiem.
- Staram się być coraz lepszym człowiekiem, ale w wieku 38 lat trudno zmienić pewne cechy charakteru - powiedział nam Kubica, pytany o strzeżenie swojej prywatności.
Polski kierowca ma jednak świadomość, że giganci spod znaku Netfliksa, Amazona czy Viaplay starają się tworzyć unikatowe treści, by przyciągnąć nowych użytkowników. Dlatego temat serialu o Kubicy będzie wracał. - Świat się zmienia. 20 lat temu byłoby trudniej o taki serial. Teraz takie dokumenty stały się dużo popularniejsze. Sam oglądam filmy dokumentalne i historie tego typu, bo to jest fajny rodzaj dzielenia się wydarzeniami, które są nieco prywatne - wyjaśnił Kubica.
- Jeśli ten serial nie powstał przez ostatnich 5-7 lat, bo od takiego czasu są różne próby przekonania mnie, to wątpię, aby to się nagle zmieniło. Nauczyłem się, że w życiu nie można jednak mówić: "nigdy nie mów nigdy" - podkreślił Kubica.
Netflix nie skorzystał z okazji
Były kierowca BMW Sauber, Renault i Williamsa miał już być gwiazdą jednego z odcinków "Drive to survive", serialu o kulisach F1, który dostępny jest na Netfliksie. Kubica nagrał sporo scen na wyłączność dla amerykańskiego giganta streamingowego, po czym jego wątek został wykasowany wręcz do zera. Stać za tym miała decyzja Williamsa.
- Początkowo były plany, aby większość jednego epizodu było o mnie, ale chyba wiem, dlaczego to pominięto. To pozostawię jednak dla siebie. To, co mówiłem, może nie było zbyt spektakularne i nie takie, jak ktoś oczekiwał - powiedział nam Kubica pod koniec 2022 roku.
Jedno jest pewne. Jeśli Kubica kiedykolwiek zgodzi się na serial o swojej historii, to nie będzie on w stylu "Drive to survive", gdzie często fikcja jest mieszana z prawdą, aby dodać nieco rozgłosu i dramaturgii.
- Wielkim fanem "Drive to survive" nie jestem. Jest to pozytywna rzecz, bo zbliża ludzi do Formuły 1, ale ja bym pokazał ten świat w inny sposób - podsumował jedyny polski kierowca w historii F1.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Jeremy Clarkson dotrzymał słowa. W zespole F1 nie wierzyli w to, co widzą
- Mercedes mógł mieć Verstappena. Teraz żałuje decyzji