Wyrzucił Kubicę z F1. Nagle zawiesza karierę

Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Nicholas Latifi
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Nicholas Latifi

Nicholas Latifi po sezonie 2019 zajął miejsce Roberta Kubicy w Williamsie, przyczyniając się do zakończenia przygody Polaka z F1. Kariera Kanadyjczyka, finansowana przez ojca-miliardera, dobiega powoli końca. 28-latek przekazał kibicom ważną nowinę.

Już po kilku wyścigach sezonu 2019, który był fatalny dla Williamsa, a przez to też dla Roberta Kubicy, pojawiały się plotki o zakończeniu współpracy z Polakiem po ledwie jednej kampanii. Wszystko za sprawą milionów dolarów, jakie ekipie z Grove miał wtedy obiecać Nicholas Latifi za sprawą swojego ojca.

Nieoficjalne ustalenia okazały się prawdziwe. Kubica jeszcze jesienią 2019 roku ogłosił odejście z Williamsa i wypadł z regularnej stawki kierowców Formuły 1, a Latifi zajął miejsce krakowianina. Równocześnie ojciec Kanadyjczyka wyłożył ok. 30 mln dolarów na sponsoring ekipy w sezonie 2020 i udzielił jej prywatnej pożyczki, ratując w ten sposób Brytyjczyków przed bankructwem w dobie COVID-19.

Przygoda Latifiego z F1 trwała tak długo, jak Williams potrzebował jego pieniędzy. Kanadyjski kierowca spędził w królowej motorsportu trzy lata (2020-2022), po czym został pożegnany bez żalu. Obecnie 28-latek nie rywalizuje w żadnej serii wyścigowej i nie zanosi się, aby to uległo zmianie.

ZOBACZ WIDEO: "Pudzianowski zrobił największy błąd". Mówi prosto z mostu

"Wiem, że w tym roku milczałem w mediach społecznościowych. Otrzymałem wiele wiadomości od ludzi z całego świata, którzy mnie wspierają, z pytaniami o to, co robię i jakie mam plany na przyszłość. Teraz mam informację, którą chciałbym się z wami podzielić" - napisał Latifi na Instagramie.

Były kierowca Williamsa ujawnił, że świadomie nie podpisał żadnego kontraktu na sezon 2023, co było dla niego "dziwnym przeżyciem". "Postanowiłem, że w niedalekiej przyszłości chciałbym pójść inną drogą. Zawsze interesowałem się światem biznesu i ciągle powtarzałem, że gdybym nie został kierowcą wyścigowym, to studiowałbym na uniwersytecie. Zdając sobie sprawę z tego, że mogę sobie pozwolić na przerwę od wyścigów, chciałem ukończyć MBA. Od zawsze planowałem uzyskanie tego dyplomu, niezależnie czy miałbym 30 czy 40 lat" - dodał.

Kanadyjczyk poświęcił kilka miesięcy na wybór najlepszej szkoły dla siebie. Jak zaznaczył, "nie był to łatwy proces". - Po pięciu miesiącach podróży mam przyjemność ogłosić, że zostałem przyjęty do London Business Scholl" - ujawnił Latifi, który naukę na uczelni rozpocznie w sierpniu.

"Ta decyzja może wielu dziwić. Przejście do innej kategorii wyścigowej wydaje się być najbardziej oczywistym krokiem. Zawsze jednak rozumiałem, że przyjdzie taki dzień, gdy będę musiał zastanowić się nad życiem po zakończeniu kariery. Uznałem, że to dobry moment na przygotowanie się do tego etapu. Niekoniecznie żegnam się z wyścigami na zawsze. One są częścią mnie od 13. roku życia. Nadal mam w sobie pasję. Nie opuściłem ani jednego wyścigu F1 w tym roku. Czuję jednak, że to moment na odkrywanie nowych ścieżek w życiu" - podsumował.

Z decyzji syna najpewniej będzie zadowolony Michael Latifi. Kanadyjski biznesmen zarządza majątkiem wartym obecnie ok. 27 mld dolarów. Studia w Londynie mogą sprawić, że Nicholas Latifi któregoś dnia będzie gotów na przejęcie biznesów ojca.

Czytaj także:
- Superduet w Red Bullu? Czołowy kierowca F1 na radarze
- Niemiecki gigant tnie koszty. Cała uwaga skupiona na F1

Źródło artykułu: WP SportoweFakty