To będzie katastrofa Ferrari? Kierowca włoskiego zespołu ostrzega

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Carlos Sainz
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Carlos Sainz

Formuła 1 powróciła z wakacji, a piątkowe treningi przed GP Holandii nie były udane dla Ferrari. Wydawało się, że Włosi pracują głównie nad tempem wyścigowym. Tymczasem Carlos Sainz ostrzega przed możliwym blamażem w kwalifikacjach.

Piątkowe treningi Formuły 1 przed GP Holandii nie były udane dla Ferrari. Charles Leclerc zajmował w nich szesnaste i jedenaste miejsce, ale też Monakijczyk nie wykorzystał potencjału miękkich opon. W drugiej sesji 25-latek w ogóle nie wykonał przejazdów na najszybszej mieszance. Za to Carlos Sainz, po tym jak oddał pierwszy trening Robertowi Shwartzmanowi, pojawił się na torze wyłącznie w popołudniowej sesji.

Sainz ukończył drugi trening F1 w Zandvoort na szesnastym miejscu i nie był zadowolony z osiągów modelu SF-23. Zdaniem Hiszpana, główny problem zespołu polega na specyfikacji tylnego skrzydła, które nie jest w stanie zagwarantować takiego docisku, jaki mają rywale. To z kolei może mieć opłakane skutki w kwalifikacjach.

- Nie wyglądamy na zbyt konkurencyjnych. Musimy poszukać dodatkowego czasu okrążenia, docisku i balansu, bo to był ciężki dzień. Coś podobnego spotkało nas na Węgrzech, gdzie też potrzebny jest większy docisk. Z jakiegoś powodu na takich torach nie uzyskujemy takiego docisku, jak nasza konkurencja - stwierdził Sainz w F1 TV.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: on ciężko trenuje, ona wygrzewa się na łodzi

- Mamy pracę domową do wykonania. Ślizgamy się po torze bardziej niż inni. Jeśli chcemy walczyć o czołową trójkę w sobotę i niedzielę, to potrzebujemy bardzo dużej poprawy wydajności - dodał 28-latek.

Sainz przypomniał też GP Węgier, gdzie nie zdołał awansować do Q3. Kierowca z Madrytu nie wyklucza, że ten scenariusz powtórzy się w Zandvoort. Start z poza czołowej dziesiątki byłby dla ekipy z Maranello katastrofą. - Stawka jest niezwykle wyrównana, więc jest to możliwe - ocenił.

Nieco optymistyczniej brzmiał Leclerc. - To kwestia poszukania ustawień. Już po pierwszej sesji wprowadziliśmy poprawki i poszliśmy we właściwym kierunku. Musimy w sobotę zrobić to samo. Musimy umieścić bolid w odpowiednim oknie pracy, na razie tego nie zrobiliśmy. Mam jednak jasne pojęcie, czego chcę od samochodu - stwierdził Monakijczyk.

Czytaj także:
- Kierowca F1 w szpitalu! Będzie debiut
- Presja na Ferrari? Zakulisowe zagrywki Sainza

Komentarze (0)