Na papierze GP Las Vegas jawi się jako świetna nowość w kalendarzu Formuły 1. Szefowie Liberty Media postanowili zorganizować wyścig w "mieście grzechu", a jego władze zezwoliły, aby bolidy wyjechały na najważniejsze ulice - w tym słynne The Strip, które słynie z kasyn i luksusowych hoteli. Ceny niektórych pakietów biletów liczone są nawet w milionach dolarów.
Aby zawody zakończyły się komercyjnym sukcesem, postanowiono przyspieszyć weekend wyścigowy o jeden dzień. Oznacza to, że kwalifikacje odbędą się w piątek o godz. 0.00 czasu lokalnego, natomiast wyścig ruszy o godz. 22.00 w sobotę. Na Starym Kontynencie o tym czasie będzie godz. 7.00 nad ranem, więc Europejczycy będą mogli zobaczyć GP Las Vegas do śniadania.
To właśnie późna pora rozpoczęcia kwalifikacji i wyścigu zaczyna martwić szefów zespołów F1. W drugiej połowie listopada temperatura w Las Vegas o tej porze wynosi ok. 10 st. C. W chłodniejsze dni spada nawet do 5 st. C. W tej sytuacji ogromnym wyzwaniem będzie zagrzanie opon, aby zapewnić im odpowiednie właściwości. Ryzyko zwiększy się np. w razie wyjazdu na tor samochodu bezpieczeństwa, kiedy to powolna jazda schłodzi ogumienie.
ZOBACZ WIDEO: Bewley i Łaguta to za mało. Platinum Motor Lublin trzyma złoto jedną ręką
- Wszystko będzie zależeć od tego, jak zimno będzie w Las Vegas. Jeśli termometry pokażą mniej niż 10 st. C, to warunki będą porównywalne do zimowych testów F1. Może dochodzić do zjawiska ziarnienia opon, trzeba też długo czekać aż ogumienie nabierze temperatury. Kwalifikacje i wyścigi w tych warunkach będą ciekawe - ocenił Andrew Shovlin, dyrektor Mercedesa ds. inżynierii torowej, cytowany przez motorsport.com.
Jonathan Eddolls z Alpha Tauri przyznał, że temperatury będą "największym wyzwaniem" podczas GP Las Vegas. - Przez wiele lat w takich warunkach odbywaliśmy testy w Barcelonie, nie będzie to dla nowość. Jednak na pewno to będzie coś innego niż to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni w trakcie sezonu - powiedział główny inżynier Alpha Tauri.
GP Las Vegas będzie zatem wyzwaniem nie tylko dla kierowców, ale też firmy Pirelli. Włoski producent musi odpowiednio dobrać mieszanki na listopadową rundę F1, aby nie dochodziły do nagłych rozwarstwień czy nawet wybuchów opon. W przeszłości Formuła 1 niestety widziała już takie obrazki.
Czytaj także:
- Awantura w F1. Zespoły są wściekłe, sędziowie faworyzują Verstappena?
- Złamana kość w siedmiu miejscach. Fatalne prognozy dla Ricciardo