Okradli gwiazdę F1. Otrzymali surowe wyroki

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc

Przed niemal dwoma laty Charles Leclerc został okradziony przed GP Emilia Romagna. Pod pretekstem zrobienia sobie zdjęcia, grupa rabusiów zdjęła z ręki Monakijczyka zegarek wart ponad 1 mln euro. Teraz we włoskim sądzie zapadły wyroki w tej sprawie.

W tym artykule dowiesz się o:

Charles Leclerc przeżył chwile grozy przed GP Emilia Romagna w kwietniu 2022 roku. Kierowca Ferrari wybrał się ze znajomymi na kolację, szykując się do niezwykle ważnego wyścigu dla jego zespołu - zespół ma siedzibę właśnie w tym regionie Włoch. W pewnym momencie grupa "fanów" poprosiła Monakijczyka o zrobienie sobie wspólnego selfie. Leclerc nie odmówił.

Szybko okazało się, że "kibice" byli tak naprawdę grupą złodziei, która obrała sobie gwiazdę Formuły 1 na celownik. Jedna z osób zdjęła z ręki Leclerca luksusowy zegarek marki Richard Mille o wartości ponad 1 mln euro. Rabusiów udało się zatrzymać po niespełna roku od wydarzeń, które miały miejsce w miejscowości Viareggio.

Jak poinformował "F1 Insider", dwóch mężczyzn zostało skazanych na 10 lat i 8 miesięcy pozbawienia wolności. Kobieta, która zatrzymała Leclerca pod pretekstem zrobienia sobie selfie, spędzi za kratami 6 lat i 5 miesięcy.

ZOBACZ WIDEO: Czy Janusz Kołodziej marnuje się w Fogo Unii Leszno?

Z ustaleń włoskiej policji wynika, że grupa od dawna trudziła się kradzieżami i obierała na celownik turystów odwiedzających region Emilia Romagna. W przypadku Leclerca pojawił się problem, gdyż złodzieje nie przewidzieli, iż 26-latek posiadał unikatowy i personalizowany zegarek Richard Mille. Próba jego sprzedaży w jednym z lombardów sprawiła, że rabusiów łatwo było zidentyfikować.

Producent zegarków Richard Mille zapowiadał, że wyprodukuje dla gwiazdy Ferrari nowy zegarek. Decyzja nie była zaskoczeniem, biorąc pod uwagę, że firma od lat jest zaangażowana w sponsoring w motorsporcie. Jest też jednym ze sponsorów Monakijczyka.

Kierowcy Ferrari w ostatnich miesiącach nie mają szczęścia do rabusiów. Carlos Sainz po tegorocznym GP Włoch i zdobyciu sensacyjnego pole position na Monzy padł ofiarą złodziei w Mediolanie. Hiszpan wykazał się jednak nie lada refleksem i sam pogonił za przestępcami. 29-latkowi udało się ostatecznie odzyskać skradziony zegarek.

Czytaj także:
- Gigant z USA coraz bliżej F1. Jest oficjalne stanowisko!
- Skandal przed GP Las Vegas. Oferowały swoje usługi seksualne

Komentarze (0)