W tym sezonie oglądamy znaczący progres w wynikach Ferrari. Włosi wygrali trzy z dziewięciu wyścigów, do tego przewodzą w klasyfikacji kierowców i konstruktorów. Stajnia z Maranello pozostawiła w tyle Mercedesa, który dominował w Formule 1 od sezonu 2014, kiedy to w królowej motorsportu wprowadzono silniki hybrydowe.
- Nie mam wątpliwości, że Ferrari jest teraz przed nami w kwestii silnika - powiedział po ostatnim wyścigu Lewis Hamilton, aktualny mistrz świata.
Podobnego zdania jest Christian Horner z Red Bull Racing. - Ferrari ma świetny silnik. Z czołowej trójki to my mamy najlepsze podwozie, ale nie jesteśmy w stanie wyprzedzić Włochów, bo dysponują ogromną mocą - stwierdził szef zespołu z Milton Keynes.
Najlepszym potwierdzeniem dobrej dyspozycji Włochów są wyniki ostatniego Grand Prix Austrii, gdzie w czołowej dziesiątce znalazło się aż sześć pojazdów napędzanych silnikiem Ferrari. - Nie trzeba się zbyt mocno rozglądać, by zobaczyć jak imponującą moc mają - ocenił Helmut Marko, doradca Red Bulla ds. motorsportu.
Dzięki mocnemu silnikowi najwięcej zyskał Sauber. Szwajcarzy przed rokiem byli najgorszą ekipą w stawce, ale ubiegłej zimy zacieśnili sojusz z włoskim producentem. - Posiadanie jednostki napędowej w tej samej specyfikacji, co fabryczny zespół Ferrari czyni ogromną różnicę. Poprawiamy nasze podwozie krok po kroku, ale nie możemy zaprzeczyć, że poprawa naszych rezultatów to po części zasługa lepszego silnika - zdradził Frederic Vasseur, szef ekipy z Hinwil.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Boniek wspomina najlepsze momenty Nawałki. "Po jednym meczu się popłakałem"