Nikt nie ma wątpliwości, że Williams i McLaren to dwaj najwięksi przegrani obecnego sezonu Formuły 1. O kryzysie w tym drugim zespole zrobiło się głośno ledwie kilka tygodni temu. Bo przecież kierowcy stajni z Woking dojeżdżali do mety w czołowej dziesiątce, w porównaniu do poprzedniej kampanii jej dorobek punktowy wygląda znacznie korzystniej.
Tyle że dla McLarena to było za mało. Brytyjczycy przez kilka ostatnich sezonów powtarzali, że mają najlepsze podwozie w F1 i jedynie słabe silniki Hondy nie pozwalają im walczyć o zwycięstwa. Lekiem na całe zło miały być jednostki napędowe Renault. Szybko okazało się, że McLaren jest najgorszą ekipą korzystającą z maszyn francuskiego producenta. Zespół nie miał co czekać, ktoś musiał zapłacić za to głową. Ze stanowiskiem dyrektora wyścigowego pożegnał się Eric Boullier. Nawet jeśli jeszcze kilka tygodni wcześniej Zak Brown zapewniał, że Francuz na pewno będzie pracować do końca sezonu.
Inaczej z kryzysem walczą szefowie Williamsa, o którego problemach mówi się od przedsezonowych testów w Barcelonie. Kolejne wypowiedzi Claire Williams czy Paddy'ego Lowe'a mogły wywoływać irytację. To słyszeliśmy, że zespół wie w czym tkwi problem z samochodem FW41, to obiecywano szybkie aktualizacje, to zapowiadano wdrażanie programu naprawczego.
Były to tylko puste słowa i obietnice, bo za nami już dziewięć wyścigów tego sezonu, a ekipa z Grove nadal zajmuje ostatnie miejsce w klasyfikacji konstruktorów. O tym, że wewnątrz nie dzieje się najlepiej, świadczą wypowiedzi kierowców. Siergiej Sirotkin przez kilka weekendów musiał prosić się o rozwiązanie problemu z fotelem w jego pojeździe, bo jazda w wyścigu powodowała ogromny ból. Lance Stroll bywa krytyczny, ale głównie względem ekipy, a nie swojej osoby. Williams nie potrafi też wykorzystać potencjału Roberta Kubicy, bo ten ostatnio zdradził, że symulator w Grove jest bardziej zabawką niż prawdziwym narzędziem do pracy nad rozwojem samochodu F1.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Listkiewicz: Nie możemy odmówić sprawdzenia sytuacji przez VAR. To wierutna bzdura!
Dlatego tak bardzo cieszą słowa wypowiedziane przez Claire Williams na Silverstone. Brytyjka w końcu zrozumiała, że bez mocnego wstrząsu zespół nie wyjdzie z kryzysu. Lepiej późno niż wcale. To pierwsza tak jasna deklaracja szefowej ekipy z Grove. Wcześniej Williams twierdziła, że ekipa ma wszelkie środki, by uporać się z problemami, że nie musi sięgać po innych pracowników i liczy na dotychczasowy personel w fabryce.
Jednak narracja uległa zmianie. Córka Franka Williamsa mówiła w piątek nie tylko o słabościach samochodu, ale też wewnątrz ekipy. To może być zła wiadomość dla Lowe'a. Bo tak jak Boullier zapłacił głową za kiepskie wyniki McLarena, tak Brytyjczyk jest pierwszym do rozliczania za fatalną formę Williamsa.
Lowe przychodził do zespołu z Grove jako osoba, która odniosła sukces w Mercedesie. Brytyjczyk miał zatriumfować w nowym środowisku. On, jak i szefowie zespołu, zapomnieli o jednym. Williams nie jest i nigdy nie będzie Mercedesem. Nie ma takiego budżetu, nie ma takich zasobów. Niemcy nawet nie zapłakali za Brytyjczykiem. Lowe'a już dawno nie ma w Brackley, a Mercedes i tak walczy o tytuł mistrzowski. Natomiast praca w Williamsie wystawiła mu ocenę. Negatywną. To Lowe stał za zmianą koncepcji aerodynamicznej. To on chciał, by model FW41 łączył cechy pojazdów Mercedesa i Ferrari. Projekt był rewolucyjny, ale nie wypalił. A jak wiadomo, rewolucja lubi pożerać własne dzieci.
Polscy kibice zwrócili też uwagę na słowa Williams o "pełnym wykorzystaniu talentów w zespole". To od razu stawia szereg pytań o przyszłość Roberta Kubicy. Czy w Williamsie zrozumiano, że rezerwowy kierowca jest bardziej utalentowany od tych etatowych? Być może. Być może wewnętrzna analiza, której efekty mamy poznać wkrótce, wykaże że problemy Williamsa to po części wina niedoświadczonego składu w sezonie 2018.
Tyle, że o "pełne wykorzystanie talentów" będzie niezwykle trudno, bo Stroll i Sirotkin są pay-driverami. Na początku roku zapłacili odpowiednią kwotę, by decydujące w ich przypadku były pieniądze, a nie talent czy umiejętności. Chciałbym się jednak mylić. Póki co, przyjdzie nam poczekać na efekty wewnętrznego dochodzenia w Williamsie. Oby przyniosło ono jakieś gruntowne zmiany. Bo jeśli ktoś uzna, że pomalowanie trawy na zielono przed fabryką w Grove jest wystarczające, to się grubo myli.