Przed dwunastoma laty realia w Formule 1 były nieco inne. Kierowca testowy miał więcej okazji, by wykazać się za kierownicą samochodu. Dlatego też na początku sezonu 2006 Roberta Kubicę widywaliśmy podczas sesji treningowych, w których pokazywał się z bardzo dobrej strony.
Nie jest bowiem tajemnicą, że Polak bardzo szybko wywarł wrażenie na inżynierach i szefach BMW Sauber swoją pracowitością i zawziętością.
Koniec kariery Villeneuve'a
W tamtym okresie trudno było takimi słowami opisać Jacquesa Villeneuve'a. Kanadyjczyk miał już 35 lat. Był cieniem kierowcy, który w roku 1997 sięgał po tytuł mistrzowski. Miał na swoim koncie tylko 7 punktów, więc zespół postanowił spróbować czegoś innego.
ZOBACZ WIDEO: Szlak na K2 naznaczony śmiercią. Andrzej Bargiel: Musiałem wspiąć się na wyżyny
Pożegnanie nie przebiegło jednak po dżentelmeńsku. 1 sierpnia 2006 r. zespół poinformował, że Kubica zajmie miejsce Villeneuve'a na Węgrzech, bo Kanadyjczyk miał być "niegotowy" do startu. Wcześniej nie informowano jednak, by Villeneuve odniósł jakąś kontuzję w wypadku podczas wcześniejszego Grand Prix Niemiec.
O zakończeniu współpracy z byłym mistrzem świata poinformowano dopiero po Grand Prix Węgier, 7 sierpnia 2006 r. - BMW poinformowało mnie, że chce przyjrzeć się różnym opcjom na kolejny sezon, wliczając do tego danie szansy Robertowi Kubicy. Postanowili go sprawdzić w warunkach w wyścigu na Węgrzech, bez gwarancji, że wrócę do samochodu w dalszej fazie sezonu. Dlatego postanowiliśmy się rozstać ze skutkiem natychmiastowym. To ogromne rozczarowanie, bo byłem otwarty na współpracę z BMW i uważałem to za długofalowy projekt - mówił wtedy Villeneuve.
W ten sposób dobiegła końca kariera Kanadyjczyka w F1, bo nikt inny nie dał mu szansy w królowej motorsportu. Villeneuve zajął się startami w wyścigach długodystansowych. Próbował też założyć własny zespół i w ten sposób powrócić do padoku F1. Misja zakończyła się jednak niepowodzeniem, więc byłemu kierowcy pozostała rola eksperta telewizyjnego. Spełnia się w niej po dziś.
Kubica zachwycał od początku
O tym, że Kubica może zająć miejsce Villeneuve'a w padoku F1 mówiło się od dłuższego czasu. Polaka wychwalano pod niebiosa już w czerwcu, gdy na Silverstone wygrał jedną z sesji treningowych przed Grand Prix Wielkiej Brytanii. Był wtedy szybszy od Michaela Schumachera, Fernando Alonso czy Jensona Buttona. Partnerów z zespołu pokonał o prawie trzy sekundy. To była przepaść.
- To był pozytywny dzień. Robert nie tylko osiągnął doskonałe wyniki, ale też miał ogromny wkład w dobór opon i konfigurację samochodu. Wierzę, że informacje posłużą za jak najlepsze ustawienie pojazdu do kwalifikacji i wyścigu - chwalił krakowianina Mario Theissen, szef BMW.
Dyspozycję Polaka chwaliły wówczas zagraniczne serwisy. - Polska jest kolejnym niewykorzystanym rynkiem dla F1. 21-letni Kubica może wpłynąć na wzrost zainteresowania tym sportem nie tylko w swojej ojczyźnie, ale też w całej Europie Wschodniej. Ten rejon nie miał jeszcze utalentowanego kierowcy w F1. Heidfeld ma kontrakt na rok 2007, a bitwa o drugi fotel powinna się rozegrać między Kubicą a Villeneuve'm. Zobaczymy czy BMW postawi na doświadczenie czy młodzież - pisał w czerwcu 2006 roku serwis crash.net.
Nieudany debiut
Kubica od początku swojej kariery spokojnie podchodził do pochwał. Gdy chwalono go za kolejne udane występy w sesjach treningowych, nie podpalał się. Wiedział, że kierowcy nie zawsze pokazują to co najlepsze podczas piątkowej rywalizacji. - Warunki na torze były inne niż zazwyczaj. Musimy to brać pod uwagę. Przyczepność w ciągu weekendu się poprawi i to zmieni układ stawki - powtarzał na Silverstone po wykręceniu najlepszego czasu w treningu.
Debiut Kubicy przypadł na Grand Prix Węgier, które odbywało się 6 sierpnia 2006 roku. - Przygotowywałem się cały rok na taki moment. Do tej pory nie brałem udziału w wyścigach, ale cieszę się, że dostanę szansę. To powód do dumy, że BMW Sauber obdarzyło mnie takim zaufaniem. Postaram się ich nie zawieść - wypalił Kubica po ogłoszeniu świetnej dla niego nowiny.
Jak powiedział, tak zrobił. W kwalifikacjach wykręcił dziesiąty czas, ale następnego dnia ruszył z pozycji dziewiątej, bo karę otrzymał Button. Polak po starcie zyskał kolejne dwa miejsca, ale szybko je stracił. Na drugim okrążeniu w jednej z szykan popełnił błąd i spadł na 16. lokatę. Solidne tempo wyścigowe oraz problemy innych sprawiły, że na mecie zameldował się jako siódmy.
Wtedy też rozegrał się dramat Kubicy. Po zakończeniu rywalizacji zważono pojazd Polaka i nie spełniał on wymogów regulaminowych. Ważył "tylko" 598 kg, podczas gdy przepisy w tamtym momencie określały minimalną wagę na poziomie 600 kg. Początkowo podtrzymywano, że to efekt nadmiernego zużycia opon. Wewnętrzna analiza wykazała jednak, że w trakcie wyścigu doszło do opróżnienia gaśnicy. To zadecydowało o tym, że Kubica opuścił Hungaroring bez punktów.
W BMW aż do końca
W roku 2006 na Węgrzech byliśmy świadkami kilku "debiutów". Pierwsze zwycięstwo w F1 odniósł Button, po raz pierwszy i ostatni na podium zobaczyliśmy Pedro de la Rosę. I co najważniejsze dla BMW Sauber, pierwsze "pudło" dla tej ekipy wywalczył Nick Heidfeld.
Wewnętrzna rywalizacja z Heidfeldem naznaczyła starty Kubicy w zespole z Hinwil. Niemiec był jego partnerem aż do końca sezonu 2009, kiedy to BMW postanowiło wycofać się z F1 ze względu na osiąganie kiepskich rezultatów. Polak był lepszy od swojego kolegi jedynie w sezonie 2008. Wtedy też wygrał jedyny wyścig w historii tej ekipy, odnosząc sukces na torze w Kanadzie.
Po zwycięstwie w Kanadzie, gdzie BMW Sauber zgarnęło dublet, nastroje w zespole były wspaniałe. Kubica był bowiem liderem klasyfikacji generalnej mistrzostw świata. Polak, co charakterystyczne dla niego, nie popadał jednak w euforię. Wiedział już wtedy, że w fabryce podjęto decyzję, by nie rozwijać aktualnej maszyny, by skupić się na pracach nad systemem KERS. Miał on wejść do F1 w roku 2009 i Niemcy uważali, że dzięki niemu zdominują rywalizację.
Tak się nie stało. Historia, która zaczęła się od Grand Prix Węgier w roku 2006, nie miała happy endu. Kubica, bez odpowiedniego wsparcia zespołu, nie miał szans w rywalizacji z Lewisem Hamiltonem czy Felipe Massą. Dlatego też nie sięgnął po tytuł mistrzowski, a rok później BMW po cichu zdecydowało się opuścić F1.