Grand Prix Japonii było gwoździem do trumny Ferrari. Zespół nie popisał się w kwalifikacjach, w których obrał złą strategię, przez co Sebastian Vettel musiał startować z dalszej pozycji. Niemiec chciał jak najszybciej nadrobić stracony dystans i doprowadził do kontaktu z Maxem Verstappenem. Tym samym stracił szansę na dobry wynik na Suzuce.
Dlatego też we Włoszech nikt nie ma już wątpliwości, że ekipa z Maranello po raz kolejny zakończy sezon bez tytułu na koncie. "Ferrari jest w ruinie. Mają strategów, którzy popełniają kosztowne błędy. Mają słabego kierowcę, który nie wyciąga wniosków z pomyłek. Szef zespołu atakuje własnych pracowników. I na dodatek samochód ma coraz gorsze osiągi. Przed wyścigiem na Monzy, trudno było sobie wyobrazić taki kataklizm" - czytamy w "La Gazzetta dello Sport".
To właśnie Grand Prix Włoch było początkiem problemów zespołu. Miejscowi kibice liczyli, że po latach w końcu zobaczą zwycięstwo czerwonego samochodu. Tymczasem dość niespodziewanie to Kimi Raikkonen zgarnął pole position, a Sebastian Vettel był drugi. Między kierowców Ferrari zaraz po starcie wmieszał się Lewis Hamilton, a Vettel wdał się w walkę, który zakończyła się wykręceniem efektownego "bączka".
"Może to czysty pech, ale fakt jest taki, że Vettel robi wszystko źle" - twierdzi "La Stampa".
Z kolei "Corriere dello Sport" sugeruje, że niemiecki kierowca potrzebuje współpracy z psychologiem. "Problemem Ferrari jest zespół i kierowcy. Vettel znajduje się w bardzo głębokim kryzysie egzystencjalnym" - twierdzi włoski dziennik.
Podobnego zdania są dziennikarze "Corriere della Sera". "Niemiec kolekcjonuje fatalne błędy, niszcząc fantastyczny wysiłek i start sezonu. Te pomyłki są efektem różnych lęków i niepowodzeń, jakie kryją się w czterokrotnym mistrzu świata. On wyraźnie przeżywa kryzys wiary we własne umiejętności" - podsumowuje dziennik.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: desperacki strzał w końcówce meczu. A jaki efekt!
W niemieckim teamie nie łapał się do składu nawet.