Williams udał się na wakacje po wyścigu o Grand Prix Węgier, w którym obaj kierowcy zaprezentowali kompletnie różną formę. George Russell w kwalifikacjach był lepszy od Roberta Kubicy o 1,293 s. Tak spory dystans dzielił Brytyjczyka i Polaka w tym sezonie wcześniej tylko raz - w Australii.
Tyle że na początku sezonu Williams miał problemy z brakiem części zapasowych, więc Kubica startował przez cały weekend z uszkodzoną podłogą. Do tego podczas ostatniego okrążenia kwalifikacyjnego uszkodził oponę, przez co nie dojechał do mety i nie poprawił czasu. Na Węgrzech sytuacja wyglądała zupełnie inaczej.
Czytaj także: Świetlana przyszłość Russella w F1
- Podejrzewam, że różnica między Russellem a Kubicą to kwestia znajomości opon. Kiedy różnice są tak duże, a samochody są identyczne, to wszystko sprowadza się do ogumienia - powiedział Dave Robson, którego cytuje portal RaceFans.net.
ZOBACZ WIDEO: Dziennikarz WP SportoweFakty wziął udział w Tour de Pologne amatorów. "Fajne podjazdy"
Starszy inżynier wyścigowy Williamsa pominął drobny fakt. Samochody Russella i Kubicy na Węgrzech nie były identyczne. Brytyjczyk otrzymał pełen pakiet poprawek, a Polak - nie. Pisał o tym nawet Mark Hughes, jeden z bardziej cenionych dziennikarzy w padoku F1 (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Nawet jeśli Russell korzystał na Hungaroringu z nowszych części, to jego przewaga nad Kubicą nie powinna być tak duża. To z powrotem sprowadza nas do kwestii opon. Williams zapewnia, że nie pozostawi 34-latka samego z problemem i zrobi wszystko, aby pomóc Kubicy w lepszym zrozumieniu ogumienia w dalszej fazie sezonu.
- Gramy na dwa samochody. Musimy zrozumieć problem Roberta i zastanowić się czy jesteśmy w stanie poprawić się w ciągu kilku tygodni - dodał Robson.
Skąd przewaga Russella w tym aspekcie? Brytyjczyk poznał opony Pirelli przy okazji startów w GP3 i F2, wręcz wychował się na ogumieniu włoskiego producenta i nie ma porównań z innymi produktami. Tego samego nie można powiedzieć o Kubicy. Gdy Polak startował w F1 w pierwszym okresie, korzystał z zupełnie innych opon Bridgestone.
Na dodatek Russell miał okazję testować kilkukrotnie samochody Mercedesa i Force India. Zwłaszcza te pierwsze są dość dobrze zgrane z oponami, bo w końcu mowa o maszynach mistrzowskich. Przy okazji testów Russell miał też okazję rozmawiać z inżynierami Mercedesa, którzy z pewnością pomogli mu w rozgryzieniu "czarnego złota", jak określa się opony w F1.
Za to Kubica do tej pory stykał się z oponami Pirelli incydentalnie. Przy okazji testów F1 w roku 2017, a następnie podczas kilku jazd próbnych i trzech treningów w sezonie 2018. Paradoksalnie, przejechał zatem mniej kilometrów niż Russell.
- Kierowca to najważniejszy czujnik, jaki mamy umieszczony w samochodzie. Trzeba zapomnieć o elektronice i tym wszystkim wokół. To kierowca ma największe znaczenie i wpływa na zachowanie samochodu. Może Robert musi zrozumieć opony nieco bardziej, może musi nauczyć się jak je wykorzystać w sposób bardziej odpowiedni - stwierdził Robson.
Czytaj także: Nieudane zakończenie sezonu Rdest w W Series
Robson sam pracuje w F1 od lat i nie ukrywa, że opony mocno się zmieniły. - Na pewno są inne od tych, jakie pamiętam z czasów Bridgestone czy Michelina. Nie są gorsze. Są po prostu inne. Musisz traktować je w zupełnie inny sposób, a ich zrozumienie nie jest łatwe - wyjaśnił.
Złą wiadomością dla Kubicy jest to, że po Grand Prix Węgier Russell swój świetny występ tłumaczył tym, że w końcu zrozumiał jak ustawić samochód Williamsa pod odpowiednią pracę opon, stąd tak nagła poprawa jego tempa.
Jeśli okaże się to prawdą, Brytyjczyk będzie powiększać przewagę nad Polakiem w kolejnych rundach Grand Prix. Nikt w ekipie nie zmusi go bowiem do podzielenia się informacjami na ten temat z zespołowym kolegą. To praca, którą każdy musi wykonać samodzielnie.