Robert Kubica miał świadomość tego, że jego szanse na pozostanie w Williamsie na sezon 2020 są niewielkie, bo do bram zespołu od kilku miesięcy puka Nicholas Latifi. Kanadyjczyk nie dysponuje większym talentem, ale ma za to grubszy portfel. Jego ojciec jest w stanie wyłożyć 30 mln euro za rok startów w Williamsie.
Latifi za sprawą majątku ojca jest w stanie przelicytować każdą ofertę złożoną przez Kubicę i PKN Orlen, ale też Polacy mają świadomość tego, że inwestowanie większych pieniędzy w Williamsa pozbawione jest sensu. Wprawdzie zwroty marketingowe wynikające ze współpracy z Kubicą są ogromne, ale Brytyjczycy nadal będą zamykać stawkę F1 w roku 2020.
Czytaj także: George Russell skomentował decyzję Roberta Kubicy
Orlen nadal chce wspierać Kubicę, a to dobra wiadomość dla 34-latka, który nie powinien wypaść z padoku F1 (czytaj więcej o tym TUTAJ). Krakowianin jest na tyle dobrym i szanowanym kierowcą, że kilka zespołów przyjmie go u siebie z ucałowaniem ręki. Tyle że już w roli kierowcy rezerwowego czy też rozwojowego, czyli takiego pracującego w symulatorze.
ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Polacy świetni w klubach, słabi w reprezentacji. Jak to wytłumaczyć? "Straciliśmy pomysł na grę"
Krok do tyłu
- Mam szansę robić coś, co da mi satysfakcję - mówił kilkukrotnie w ostatnim okresie Kubica, gdy był pytany o przyszłość. W ostatnich dniach spekulacje nabrały na sile, po tym jak na jaw wyszły rozmowy na temat jego startów w DTM (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Rezygnacja z Williamsa jest tego naturalną konsekwencją. Kubica zdaje sobie stawiać za cel w roku 2020 starty w innej serii połączone z pracą w padoku F1. Blisko podobnego rozwiązania było już w roku ubiegłym. Wtedy rolę rezerwowego w Williamsie miał łączyć z ściganiem się w wyścigach długodystansowych.
- Jeśli chodzi o możliwość pracy w symulatorze, nie chcę wchodzić w szczegóły. Ocenię różne możliwości. Byłbym jednak zaskoczony, gdybym w przyszłym roku wykonywał jedynie pracę w symulatorze. Byłbym też zaskoczony, gdybym się nie ścigał w jakiejś serii w przyszłym roku - powiedział na czwartkowej konferencji (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Czytaj także: Hamilton liczy, że Kubica zostanie w F1
Kubica przed rokiem odbył nawet testy z zespołem Manor, ale szybko zdał sobie sprawę, że brytyjska ekipa nie jest najlepiej przygotowana do sezonu WEC. Potwierdziło się to kilka miesięcy później, gdy dopadły ją ogromne problemy finansowe spowodowane brakiem płatności ze strony chińskich sponsorów. Miało to wpływ na starty Manora w wyścigach długodystansowych.
Mentor dla Strolla w Racing Point
Kubica w roli trzeciego kierowcy byłby mile widziany przez zespoły. Zwłaszcza jeśli przynosiłby z sobą pieniądze Orlenu. Większość ekip ze środka stawki F1 w ten sposób reperuje swoje budżety. Williams w tej chwili ma Nicholasa Latifiego, Haas - Pietro Fittipaldiego, Renault i McLaren - Siergieja Sirotkina, a Alfa Romeo - Marcusa Ericssona.
W tym gronie brakuje jedynie Racing Point. Kanadyjski zespół do niedawna sam korzystał z pay-driverów w roli rezerwowych i testerów (Nicholas Latifi, Nikita Mazepin), ale przejęcie ekipy przez Lawrence'a Strolla zmieniło sytuację. Miliarder z Kanady doskonale jednak zna Kubicę, bo miał okazję z nim współpracować z Williamsie. I w zeszłym roku kilkukrotnie powtarzał, że Brytyjczycy powinni zakontraktować właśnie jego.
Przed kilkoma miesiącami w padoku F1 mówiło się nawet o tym, że Stroll widziałby Kubicę w Racing Point w roli mentora dla swojego syna. Z planu nic nie wyszło, bo ważną umowę z zespołem miał Sergio Perez. Meksykanin niedawno przedłużył kontrakt do 2022 roku i w tym względzie nic się nie zmieniło - dla Polaka nadal nie ma miejsca w stajni z Silverstone i nie może liczyć na regularne starty. Kubica może jednak służyć radą i doświadczeniem Strollowi jako kierowca rezerwowy.
McLaren z "wypożyczonym" rezerwowym
Inna opcja dla Kubicy to McLaren. Brytyjczycy w tym roku "wypożyczyli" rezerwowego z Renault. Oficjalnie bowiem ich trzecim kierowcą jest Sergio Sette Camara, ale Brazylijczyk nie ma superlicencji i nie może jeździć w F1. Dlatego, gdyby coś stało się Carlosowi Sainzowi albo Lando Norrisowi, to w ich miejsce wskoczyłby Siergiej Sirotkin.
Gdyby w trakcie jednego weekendu wyścigowego problemy dotknęły kierowców McLarena i Renault, to Sirotkin startowałby we francuskiej ekipie, tworząc tym samym problem McLarenowi. Dlatego opcja z Kubicą wydaje się ciekawa do rozpatrzenia.
Zwłaszcza, że Sette Camarę w McLarenie umieścił Petrobras. Brazylijski gigant paliwowy został jednym z głównych partnerów stajni z Woking, ale kontrakt podpisano za poprzedniej władzy. Nowy prezydent Brazylii, Jair Bolsonaro, kilkukrotnie powtarzał, że nie podoba mu się umowa podpisana z zespołem F1 i chciałby jej rozwiązania. Jeśli do tego dojdzie, otworzy się furtka dla Orlenu i Kubicy.
Problemy sponsora szansą Kubicy
Trzeci wariant to Haas, który szuka sponsora. Do tej pory za występy w sesjach testowych płacił tam Pietro Fittipaldi, wnuk byłego mistrza świata F1. Brazylijczyk wykupił występy w barwach amerykańskiej ekipy, bo liczył, że zdobędzie superlicencję i dołączy do długiej listy kierowców z Brazylii, którzy odnosili sukcesy w F1.
Tyle że Fittipaldi nie odnosi sukcesów w innych seriach i zamiast zbliżać się do F1, to się od niej oddala. Reprezentant Haasa ma 23 lata, a do królowej motorsportu zaczynają trafiać znacznie młodsi kierowcy. Dlatego Amerykanie nie mieliby skrupułów, aby zakończyć z nim współpracę i postawić na Kubicę, który posiada znacznie większe doświadczenie chociażby w symulatorze.
Czytaj także: Claire Williams podziękowała Robertowi Kubicy
Na dodatek Kubica dość dobrze zna się z szefami włoskiej Dallary, gdzie miał okazję pracować m.in. w symulatorze. To właśnie ta firma konstruuje szereg części do samochodów Haasa, który sam nie produkuje podzespołów swojej maszyny.
I co najważniejsze, Haas w tym miesiącu stracił sponsora w postaci Rich Energy. Straty wynikające z przedwczesnego zakończenia współpracy mogą sięgać nawet 35 mln funtów. Dlatego amerykańska ekipa potrzebuje jak najwięcej pieniędzy, a te może zapewnić Kubica i Orlen.
Trzeba jeździć
- Formuła 1 jest jak każdy inny sport, jak gra w tenisa. Im więcej okazji masz do jazdy, do trenowania, tym podnosisz swoje umiejętności. Ludzie o tym zapominają - mówił Kubica w roku 2018 podczas testów F1, gdy wracał do regularnego ścigania w F1. Ówczesny kontrakt z Williamsem dawał mu występy w trzech piątkowych sesjach treningowych oraz testach F1.
Związanie się z jakimkolwiek zespołem F1 nie da Kubicy tylu okazji do startów. W Racing Point pewną pozycję mają Stroll i Perez. Kanadyjczyk jest synem właściciela, Meksykanin przynosi ze sobą sponsorów z Ameryki Łacińskiej. W McLarenie partnerów zapewniają Norris oraz Sainz. Do tego Brytyjczyk jest oczkiem w głowie szefów, bo ma tylko 19 lat i dla wielu pozostaje przyszłością F1.
Nieco lepiej wyglądałaby sytuacja w Haasie. Wprawdzie tam Romain Grosjean i Kevin Magnussen również wnoszą pieniądze, ale zwłaszcza Francuz mógł pójść na ustępstwa podpisując swój kontrakt, bo przez długie tygodnie jego pozostanie w zespole było mocno wątpliwe.
Trudno będzie Kubicy za to o występy w testach F1, bo te ze względu na rozrastający się kalendarz F1 zostały mocno okrojone. Krótsze mają być zimowe jazdy w Barcelonie, w grafiku nie ma już testów na węgierskim Hungaroringu po Grand Prix Węgier.
Dlatego tym razem Kubica może się przekonać do tego, by łączyć pracę w roli rezerwowego z regularnym ściganiem F1. Pomysł z rywalizacją w DTM wydaje się być sensowny, bo to seria, w której w przeszłości rywalizowało już wielu kierowców z F1 w swoim CV. Kubica miałby potencjał, aby być jej pierwszoplanową gwiazdą (czytaj więcej o tym TUTAJ).