Trwa dobry okres w karierze Charlesa Leclerca. Monakijczyk wygrał trzecie kwalifikacje F1 z rzędu. Sukces na torze Marina Bay w Singapurze jest tym cenniejszy, że przed weekendem nikt nie stawiał na Ferrari. Samochód włoskiej ekipy nie spisywał się w tym roku najlepiej na krętych, ulicznych torach.
- To było szalone okrążenie. Zacząłem pierwsze okrążenie będąc za blisko Lewisa, przez co zepsułem drugi sektor, a potem znajdowałem się pod sporą presją. Wiedziałem, że na ostatnim "kółku" muszę się mocno poprawić. Dałem z siebie wszystko - powiedział Leclerc, cytowany przez "Motorsport".
Czytaj także: Williams nie przyznał się do błędu
- Popełniłem sporo błędów, kilkukrotnie straciłem kontrolę nad samochodem. Widziałem się w ścianie dwa lub trzy razy. Mimo to, było niesamowicie. Samochód był świetny. Piątek był dla mnie trudnym dniem. Po tych doświadczeniach z treningów taki przejazd w kwalifikacjach i zdobycie pole position jest czymś genialnym - dodał kierowca Ferrari.
ZOBACZ WIDEO Bundesliga. Bayer Leverkusen wygrywa. Gikiewicz nie uchronił Unionu przed porażką [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS[
21-latek w rozmowie z dziennikarzami nie był w stanie wyjaśnić, w jaki sposób obronił się przed uderzeniem w ścianę na kluczowym okrążeniu. - Robiłem to instynktownie. Byłem zaskoczony, że w tych sytuacjach nie straciłem zbyt wiele czasu. Wszystko poszło gładko. W samochodzie czułem presję, ale jestem niezwykle szczęśliwy - zapewnił kierowca z Monako.
Czytaj także: Jakub Przygoński wygrał Jordan Baja
Leclerc wygrał ostatnie dwa wyścigi F1 w Belgii i Włoszech, ale charakterystyka torów w tych krajach znacząco różni się od obiektu, na którym rozgrywane jest Grand Prix Singapuru. Dlatego sobotni wynik Monakijczyka jest sporym zaskoczeniem dla ekspertów w padoku F1.