F1: GP Japonii. Kolejna kara dla Ferrari. Zespół musi zapłacić 25 tys. euro

Charles Leclerc otrzymał podwójną karę po GP Japonii. Sankcja dotknęła też Ferrari. FIA poinformowała, że włoski zespół będzie musiał zapłacić grzywnę w wysokości 25 tys. euro za to, że nie sprowadził Monakijczyka do alei serwisowej po kolizji.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Charles Leclerc Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc
Już na pierwszym okrążeniu Charles Leclerc doprowadził do kontaktu z Maxem Verstappenem, w wyniku czego uszkodzeniu uległo przednie skrzydło w jego samochodzie. Monakijczyk kontynuował jednak jazdę, choć zepsuty element ostatecznie odpadł i mógł trafić jadącego z tyłu Lewisa Hamiltona. Najechał na niego też Lando Norris.

Leclerc za swoje zachowanie otrzymał podwójną karę - za doprowadzenie do wypadku Verstappena oraz pozostanie na torze. Dopisanie 15 sekund do jego wyniku sprawiło, że 21-latek stracił szóste miejsce w wyścigu F1 (czytaj więcej o tym TUTAJ).

Czytaj także: Williams odpowiedział na zarzuty Roberta Kubicy

Na tym jednak nie koniec złych wiadomości dla Ferrari. FIA poinformowała, że ukarała włoski zespół mandatem w wysokości 25 tys. euro. To sankcja za to, że zespół pozwolił Leclercowi pozostać na torze, mimo uszkodzonego przedniego skrzydła.

ZOBACZ WIDEO: Eliminacje Euro 2020: Polska - Macedonia Północna. Grosicki szczerze o kadrze. "Zdajemy sobie sprawę, że czasami brakowało stylu"

- Dostaliśmy sygnał od FIA, że musimy powstrzymać Leclerca od dalszej jazdy, bo przednie skrzydło w jego samochodzie zostało zbyt mocno zniszczone. Próbowaliśmy nalegać na sędziów, aby pozwolili mu nadal jechać w wyścigu, ale zostaliśmy ostatecznie zmuszeni do wczesnego pit-stopu - wyjaśnił w Sky Sports Italia Mattia Binotto, szef Ferrari.

Grand Prix Japonii padło łupem Valtteriego Bottasa. Fin wykorzystał błąd Sebastiana Vettela na starcie, który był bliski popełnienia falstartu (czytaj więcej o tym TUTAJ).

Czytaj także: Williams zadowolony z... dojechania do mety

- Mogliśmy wygrać. Bottas dobrze wystartował i to był kluczowy moment. Prawdopodobnie u nas opony szybciej ulegałyby zniszczeniu. Jednak gdybyśmy pozostali na czele, to moglibyśmy wygrać. Mimo problemów z ogumieniem. Od początku wiedzieliśmy bowiem, że trzeba jechać na dwa pit-stopy. Taktyka na jeden postój nie miała prawa się udać. Dlatego wiedzieliśmy, że Mercedes też dwukrotnie zawita do alei serwisowej - podsumował Binotto.

Czy kara dla Ferrari jest zasłużona?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×