Do zderzenia Pierre'a Gasly'ego i Sergio Pereza doszło na ostatnim okrążeniu Grand Prix Japonii. Meksykanin wylądował w barierach i wydawało się, że stracił szansę na jakiekolwiek punkty w niedzielnym wyścigu F1. Tyle że chwilę wcześniej błędnie wyświetlono biało-czarną szachownicę liderującemu Valtteriemu Bottasowi. Wskutek błędu doszło zatem do skrócenia dystansu o jedno okrążenie (czytaj więcej o tym TUTAJ).
W tej sytuacji sędziowie musieli potraktować wypadek Gasly'ego i Pereza jako incydent, który miał miejsce tak naprawdę... po zakończeniu wyścigu. Tym samym kierowca Toro Rosso uniknął kary. Sędziowie orzekli przy tym, że trudno jednoznacznie byłoby wskazać winnego tego zdarzenia.
Czytaj także: Williams odpowiedział na zarzuty Roberta Kubicy
"Obaj kierowcy przyczynili się do tego kontaktu, ponieważ samochód Pereza był nieco z przodu i po zewnętrznej części toru. Za to Gasly znajdował się wewnątrz i nie widział dobrze rywala w lusterku. Nie dostrzegł go w odpowiednim momencie i w zakręcie doszło do kontaktu" - napisano w komunikacie sędziów.
ZOBACZ WIDEO: Eliminacje Euro 2020: Polska - Macedonia Północna. Feta po meczu z Macedonią Północną? "Jesteśmy przygotowani na awans"
W ten sposób Gasly zachował ósme miejsce w wyścigu, a Perez został sklasyfikowany na dziewiątej pozycji. Kierowca Racing Point nie był jednak zadowolony z werdyktu stewardów.
- To było coś niepotrzebnego. Wyprzedziłem go, zostawiłem mu dość miejsca. Byłem w pewnym momencie całkowicie przed nim. Miałem świeższe opony, to było ostatnie okrążenie, więc zrobił coś naprawdę głupiego. I na dodatek uszło mu to na sucho. Miał dużo szczęścia, bo mógł zniszczyć mój wyścig i stracić punkty - powiedział Perez na łamach "Motorsportu".
Czytaj także: Williams zadowolony z... dojechania do mety
Sam Gasly dość ostrożnie podchodził do sprawy. - Chcę najpierw sprawdzić nagrania i się upewnić, czy mogłem zrobić coś lepiej, bo nie chcę kogoś obwiniać. Widziałem go, ale zakładałem, że mam więcej miejsca w zakręcie. Dlatego nie chcę mówić, że to on był winien. Dajcie mi najpierw obejrzeć powtórkę - podsumował francuski kierowca.