F1. Łukasz Kuczera: Brzydki rozwód Williamsa i Roberta Kubicy. Polak ciałem obcym dla zespołu (komentarz)

Williams i Robert Kubica nie rozstaną się w przyjaznej atmosferze. Grand Prix Japonii było najlepszym dowodem na to, że relacje obu stron są fatalne. Będzie jeszcze gorzej, ale Kubica i zespół muszą jeszcze ze sobą wytrzymać cztery wyścigi F1.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Robert Kubica Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica
"Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę" - mówi słynne przysłowie. W tym przypadku trudno jednak ustalić, która ze stron jako pierwsza zaczęła tworzyć niekorzystne ruchy powietrza. Czy był to Williams, który od początku roku udowadniał, że jest najgorzej zarządzanym zespołem w stawce F1? Czy może był to Robert Kubica, który wrześniową deklaracją o odejściu z ekipy pokrzyżował jej szyki i doprowadził do tego, że nie może ona wywalczyć większej gotówki od Nicholasa Latifiego?

Bez względu na to, co uznamy za źródło, jesteśmy świadkami bardzo brzydkiego rozwodu. Zaczęło się od wycofania Kubicy z Grand Prix Rosji w celu oszczędzania części, co było dla polskiego kierowcy upokorzeniem. Żadna z profesjonalnych ekip F1 nie robi takich rzeczy. Williams wolał w to brnąć i upokorzyć publicznie Kubicę, zamiast tłumaczyć się np. awarią samochodu.

Czytaj także: Williams zadowolony z tego, że w ogóle dojechał do mety

Kolejną odsłonę rozwodu mieliśmy w Japonii. Kubicy po wyścigu puściły nerwy. Było to widać po jego mimice, po sformułowaniach jakie padły. Warto zauważyć, że to on zakończył rozmowę z Eleven Sports, a nie dziennikarz Mikołaj Sokół. Bo być może w odpowiedzi na kolejne pytanie Kubica powiedziałby o słowo za dużo.

ZOBACZ WIDEO: Wkurzony Robert Kubica. Wtedy przeklina po włosku

- Ten poranek dał mi dużo do zrozumienia. Pewne granice zostały przekroczone. 20 sesji zostało do końca roku. Mam nadzieję, że pewne rzeczy będą rozwiązane - wypalił Kubica w trakcie wywiadu (czytaj więcej o tym TUTAJ).

Kubica nie wytrzymał nerwowo, bo tak jak Williams dał mu wszystko, tak zabrał mu jeszcze więcej. Brytyjczycy byli jedynym zespołem w F1, który był gotów dać szansę 34-latkowi na powrót do regularnego ścigania. Ich forma oraz amatorszczyzna w wielu aspektach doprowadziły do tego, że tak naprawdę krakowianin nigdy nie dostał realnej szansy, aby ten powrót do F1 trwał dłużej niż rok. Williams dał Kubicy nadzieję, a potem brutalnie go jej pozbawił.

Bo Kubica wie, że nadal potrafi być konkurencyjny. Tyle że nie w świecie Williamsa, czyli w brytyjskim zespole, do którego akurat trafił wielki talent z Wielkiej Brytanii, któremu większość ekspertów wróży ogromną karierę w F1. Polak nigdy nie był równo traktowany i od początku miał pod górkę. Aż w końcu musiał wyrzucić z siebie nadmiar frustracji.

Ktoś powie, że Kubica doskonale wiedział, na co się pisze. Nie, nie wiedział. Gdy w roku 2017 zaczynał się starać o miejsce w zespole, Williams był piątą siłą F1. W ubiegłej kampanii byliśmy świadkami nagłego spadku formy zespołu. Jednak Siergiej Sirotkin czy Lance Stroll w żadnym momencie sezonu nie narzekali na brak części. Nie musieli spędzać dwóch dni zimowych testów F1 na piciu kawy, zamiast jazdy samochodem po torze Catalunya. Ich samochody nie różniły się mocno od siebie.

I co być może najważniejsze, Sirotkin i Stroll byli pay-driverami. Gdyby byli traktowani w sposób niesprawiedliwy, to zabraliby zabawki i przenieśli się do innego zespołu. Kanadyjczyk poniekąd tak zrobił, po tym jak jego ojciec nabył Racing Point. Z kolei sponsorzy Sirotkina nie chcieli dalej finansować Williamsa. Zrobili to, co wkrótce uczynią Kubica i PKN Orlen.

Kubica wiedział, że dołącza do najgorszej ekipy w stawce F1, która najpewniej pozostanie na szarym końcu. Pewnie był jednak przekonany, że samochód będzie na tyle konkurencyjny, że czasem powalczy o Q2 w kwalifikacjach, w określonych warunkach może o punkty. Bo przecież Williams w ubiegłej kampanii miał ich siedem. Czy ktoś mógł zakładać, że zapaść Brytyjczyków jeszcze się pogłębi? Bo przecież gdyby nie zdobyty cudem punkt w Grand Prix Niemiec, Williams miałby w tej chwili okrągłe zero na koncie.

W Japonii przekroczona została granica, po której nie będzie już odwrotu. Kubica otwarcie skrytykował zespół, a ten odpowiedział mu stwierdzeniem, że podjęto dobrą decyzję o zabraniu mu nowego przedniego skrzydła, co "potwierdził wypadek w kwalifikacjach" (czytaj więcej o tym TUTAJ).

Czytaj także: Williams z najszybszym pit-stopem w Japonii 

Kubica jest w tej chwili ciałem obcym dla Williamsa. I tak już pozostanie w ostatnich rundach sezonu F1. On wie, że zespół nie da mu narzędzi, które pozwolą mu skutecznie konkurować chociażby z Georgem Russellem. Ekipa natomiast nie ma interesu w tym, by go wspierać, skoro w przyszłym roku Polaka już nie będzie w Grove. Dlatego 34-latek spokojnie będzie mógł dokończyć sezon samochodem złożonych z części, które pochodzą z czerwca i lipca. W końcu Williamsowi brakuje elementów zapasowych.

Zwłaszcza że większość motorsportowego świata już wyrobiła sobie opinię o Kubicy. W świecie rządzonym przez brytyjskich dziennikarzy udało się wykreować taką rzeczywistość, w której Polak daleki jest od poziomu F1, a Russell jest naturalnym następcą Lewisa Hamiltona. Oni nawet nie będą zastanawiać się nad tym, dlaczego Kubica znów jest wolniejszy, skąd wzięły się jego problemy. Oni "swoją" odpowiedź już znają.

Czy cieszysz się z tego, że Robert Kubica kończy współpracę z Williamsem?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×