F1: Robert Kubica skazany na DTM. Jedyne miejsce, które da się pogodzić z pracą w F1

Orlen ma być po słowie z Haasem, a więc jesteśmy coraz bliżej wyjaśnienia przyszłości Roberta Kubicy. Dla Polaka kluczowa jest regularna jazda w roku 2020. W tej sytuacji nie ma zbyt wielu opcji.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Robert Kubica Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica
- Jeśli w roku 2020 nie będę się ścigać to tylko dlatego, że będzie to wyłącznie moja decyzja. Jestem pewien, że jeśli będę chciał gdzieś regularnie jeździć, będę to robić. Dopóki to nie będzie wyjaśnione, nie martwię się o cokolwiek innego. To kwestia czasu - powiedział Robert Kubica o swojej przyszłości (czytaj więcej o tym TUTAJ).

Wiemy też, że we wtorek w Warszawie gościł Gunther Steiner, którego rozmowy z Orlenem mają znajdować się na finiszu (czytaj więcej o tym TUTAJ). Polski gigant paliwowy zostałby sponsorem tytularnym Haasa w F1. I trudno oczekiwać, aby zdecydował się na taką współpracę bez załatwienia miejsca dla Kubicy. Nawet jeśli krakowianin priorytet nadaje regularnemu ściganiu.

Haas może zaoferować Kubicy rolę kierowcy rezerwowego w swoim zespole, a to oznacza konieczność pojawienia się na każdym wyścigu F1. Wszystko po to, by w razie jakiegoś wypadku Polak mógł wskoczyć za kierownicę samochodu i zastąpić Romaina Grosjeana czy Kevina Magnussena.

ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Szpital zamiast igrzysk. Dramat Joanny Dorociak

Dlatego warto przeanalizować, jaką serię wyścigową mógłby łączyć Kubica z rolą kierowcy rezerwowego w F1.

Rajdy - 0 proc. szans

- Zawsze byłem fanem rajdów. Nie przez przypadek tam się znalazłem - mówił Kubica we wrześniu w Eleven Sports. Dodawał też, że wystarczy być inteligentnym, aby wiedzieć jakie opcje są dla niego realne pod kątem roku 2020. Rywalizacja w WRC odpada, bo byłaby krokiem wstecz, po tym jak krakowianin zdecydował się na powrót na tory wyścigowe.

Rajdy wymagają kompletnie innego podejścia od kierowcy, a to zaburzałoby pracę Kubicy w F1. Do tego aż dziewięć rajdów mistrzostw świata WRC pokrywa się z rundami Formuły 1 w sezonie 2020. Dlatego ta opcja w ogóle nie wchodzi w grę.

Formuła E - 0 proc. szans

W Walencji właśnie rozpoczęły się testy przed nowym sezonem Formuły E. Rozpoczyna się on już 22 listopada, podczas gdy trwać będzie jeszcze rywalizacja w F1. Zespoły FE zamknęły już swoje składy, a to oznacza jedno - nie jest to miejsce dla Kubicy na najbliższą przyszłość. Na dodatek kłóciłoby się to ze wsparciem ze strony Orlenu, bo elektryczna seria ma przecież promować ekologię i świat pozbawiony spalin.

Sam Kubica nie jest też orędownikiem Formuły E, czemu dawał już wyraz kilkukrotnie. Mimo imponującego rozwoju tej serii, samochody w FE nadal są dość powolne i nie dają takiej frajdy kierowcy. Dlatego Polak nie dołączy do Sebastiena Buemiego, Felipe Massy czy Jeana-Érica Vergne'a, którzy po odejściu z F1 zaczęli starty w FE.

Wyścigi długodystansowe - 10 proc. szans

Podobnie jak w Formule E, sezon w WEC już trwa. Za nami rundy na Silverstone oraz Fuji. Przed końcem sezonu w F1 kierowcy zdążą jeszcze zmierzyć się w wyścigu długodystansowym w Szanghaju. Dlatego w tym przypadku szanse Kubicy na jazdę w WEC również są niewielkie.

Czytaj także: Kubica i symulator F1. Tajniki pracy w tym miejscu 

Kubica w przeszłości spoglądał jednak w kierunku tej serii. W roku 2017 związał się z austriackim ByKolles Racing, ale jak zobaczył stopień (nie)przygotowania Austriaków do sezonu, szybko wycofał się z umowy. Rok temu testował z kolei samochód Manora, ale wolał skupić się na pracy w charakterze kierowcy rezerwowego w Williamsie.

W wyścigach długodystansowych dochodzi do częstszych rotacji w składach ekip, co też może stanowić okazję dla Kubicy dla gościnnego występu.

DTM - 90 proc. szans

DTM - trzy litery, które są najczęściej powtarzane w kontekście Kubicy i roku 2020. To seria niedoceniana przez wielu kibiców i ostatnio znajdująca się nieco w kryzysie. Choćby z tego względu, że niektórzy młodzi kierowcy w obliczu braku szans na jazdę w F1 wolą przejść do Formuły E.

Kubica w DTM byłby gwiazdą pierwszego kalibru. Ponadto rywalizacja w tej serii pozwoliłaby mu na pracę w F1. Przyszłoroczna rywalizacja w DTM liczyć będzie bowiem dziesięć rund. Tylko trzy z nich kolidują z F1.

Gdyby Kubica zdecydował się na starty w DTM, to nie mógłby się pojawić na wyścigach F1 w Kanadzie, Francji i Włoszech. Problem dotyczy tak naprawdę wyłącznie Kanady, bo DTM rozgrywany jest na europejskich torach. Gdyby coś wydarzyło się np. kierowcom Haasa w treningach F1, to Kubica byłby w stanie szybko dotrzeć na miejsce i wskoczyć do samochodu F1. Oczywiście kosztem absencji w DTM.

Czytaj także: Afera szpiegowska w F1. Problemy Renault

Dla Kubicy ważne jest jednak znalezienie konkurencyjnego zespołu w DTM. Polak celuje w miejsce w fabrycznej ekipie. Ma bowiem świadomość, że rywalizacja w prywatnych teamach nie pozwoli mu na walkę o zwycięstwa. Niedawno krakowianin łączony był z zespołem WRT. Kierowcy tej ekipy, Jonathan Aberdein oraz Pietro Fittipaldi, zajmują w tym roku dopiero 10. i 15. miejsce w mistrzostwach. To nie są lokaty, o które chciałby się bić Kubica.

Dlatego warto przypomnieć słowa Polaka z początku tekstu. - Jeśli w roku 2020 nie będę się ścigać to tylko dlatego, że będzie to wyłącznie moja decyzja - powiedział ostatnio.

Czy chciałbyś zobaczyć Roberta Kubicę w DTM?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×