Już na początku roku na nierówności na torze w Austin mocno narzekali motocykliści z MotoGP. Przed listopadowym wyścigiem F1 o GP USA wymieniono asfalt w kilku miejscach na COTA, ale prace wykonano w sposób niechlujny (czytaj więcej o tym TUTAJ). W kilku miejscach powstały wyboje, w części toru spiłowano asfalt. Sytuacji to jednak nie poprawiło.
W nocy z piątku na sobotę, po tym jak kierowcy F1 mocno narzekali na stan toru, ponownie zeszlifowano asfalt w wybranych miejscach. Nie dało się tego jednak zrobić na całej nitce wyścigowej, bo momentami warstwa asfaltu jest już zbyt cienka.
Czytaj także: Gene Haas niezadowolony z wyników swojej ekipy
- Chłopcy pracowali całą noc i powtórzyli prace przed wyścigiem. Tym razem zajęli się fragmentem toru przy wyjeździe z alei serwisowej, gdzie też powstała mała "hopka" - powiedział "Motorsportowi" Bobby Epstein, szef Circuit of the Americas.
ZOBACZ WIDEO: F1. Robert Kubica o swoich początkach. "Musiałem podkładać poduszki na siedzenie żeby cokolwiek widzieć"
Na tym jednak nie koniec. Zarządcy toru w Austin zamierzają zamknąć obiekt w grudniu i styczniu, by rozwiązać problemy z nawierzchnią. - Dokonaliśmy pewnych zmian już przed rundą MotoGP, wiec nie musimy zajmować się całym torem. Jednak na pewno do renowacji są proste, część pierwszego zakrętu, "hopka" przed dziewiątym zakrętem, koleiny są też w osiemnastym i dziewiętnastym. Będzie drogo. Już wiem, jakiego rachunku się spodziewać za te prace - dodał Epstein.
Czytaj także: Williams dołączył do akcji movember. Wąsy na samochodach
Amerykanin wyjaśnił, że pofałdowany asfalt to konsekwencja silnych opadów deszczu, jakie nawiedziły Teksas przed czterema laty. Wtedy miało dojść do uszkodzenia rur, które idą pod torem. Doprowadziły one do obsunięć ziemi w niektórych miejscach, a to przełożyło się na pogorszenie stanu toru.