Ferrari przegrało pierwszą sesję kwalifikacyjną od zakończenia przerwy letniej. Włosi dominowali w ostatnim okresie w F1 ze względu na niezwykle wydajny silnik. W GP USA znaleźli jednak pogromcę. Valtteri Bottas okazał się bowiem lepszy od Sebastiana Vettela o 0,012 s.
Przy tak niewielkiej różnicy pomiędzy dwoma najlepszymi kierowcami, detale zadecydowały o tym, kto zgarnął pole position. - To była fajna sesja, bo samochód dobrze się prowadził. Jeśli jednak kończysz z tak niewielką stratą, to chyba jednak Valtteri miał więcej frajdy - powiedział Vettel na łamach "Motorsportu".
Czytaj także: Gene Haas niezadowolony z wyników swojej ekipy
- Różnica jest minimalna, ale jest. Miałem dobre pierwsze okrążenie i zostawiłem sobie pewien margines błędu w ostatnim sektorze. Być może pojechałem tam zbyt zachowawczo. Może powinienem był pojechać lepiej i spróbować potem poprawić się na kolejnym okrążeniu. Jednak nie poprawiłem się, więc mój plan nie zadziałał - dodał Vettel.
ZOBACZ WIDEO: F1. Daniel Obajtek zachwycony ze współpracy z Kubicą. "Sama sprzedaż detaliczna wzrosła o 400 milionów złotych!"
Za to Bottas może się czuć wielkim wygranym sobotniej czasówki, zwłaszcza po problemach jakie miał w piątkowych treningach. Co ciekawe, to właśnie Fin jako jedyny może jeszcze pozbawić Lewisa Hamiltona tytułu mistrzowskiego. 30-latek musi dojechać do mety GP USA jako pierwszy i liczyć, że Brytyjczyk będzie co najwyżej dziewiąty.
Czytaj także: Williams dołączył do akcji movember. Wąsy na samochodach
- Ciszę się z tego pole position. Pojechałem dobre okrążenie na początku Q3. W piątek miałem trochę problemów, ale znalazłem przyczynę tej sytuacji. Już w sobotę było znacznie lepiej - wyjaśnił Bottas.