Wydarzenia z GP Brazylii, gdzie doszło do zderzenia Sebastiana Vettela z Charlesem Leclercem, mają swój ciąg dalszy. We włoskich mediach sytuację skomentował John Elkann. Prezydent Ferrari stwierdził, że jest "bardzo zły" z powodu tego, co wydarzyło się na Interlagos.
- Przynajmniej mamy jasność jak ważne jest Ferrari. Nie do przyjęcia jest, niezależnie od tego jak dobrych kierowców możemy mieć w swoich szeregach, by zapominali oni o tym kogo reprezentują. Takie wypadki nie mogą się zdarzać - stwierdził Elkann w "La Repubblica".
Czytaj także: Pit-stop w stanie nieważkości
- Jedyne, co się liczy to zwycięstwo Ferrari. Formuła 1 to gra zespołowa i nie możemy tego zapomnieć. Mattia Binotto jest tego świadom - dodał Elkann.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica otwarty na starty poza F1. "Chodzi też o rozwój. Chcę się ścigać"
Zdaniem większości ekspertów, za wypadek z GP Brazylii odpowiada Vettel, który bardzo gwałtownie zjechał w kierunku Leclerca na fragmencie prostej. Dlatego to nad Niemcem zbierają się czarne chmury.
- Jestem przekonany, że w Ferrari toczy się dyskusja wewnętrzna, bo szef zespołu znalazł się pod presją. Zespół ma inne zmartwienia niż wewnętrzna walka swoich kierowców. W mojej opinii, obaj ponoszą odpowiedzialność za to, co się stało. Bo obaj są wystarczająco doświadczeni i mogli tego uniknąć - skomentował Ralf Schumacher w niemieckim Sky.
Czytaj także: Rafał Sonik chwali zmiany w Rajdzie Dakar
Niemiec jest jednak przekonany, że jeśli Ferrari postanowi skreślić któregoś z kierowców, to Vettela. - Sytuacja jest poważna. Jeśli Vettel się nie poprawi, to Ferrari może pomyśleć o zmianach. Trudno będzie tym zarządzać, a jeśli nie znajdą rozwiązania, to ucierpi Sebastian. Przyszłość należy bowiem do Charlesa - dodał były kierowca F1.