Epidemia koronawirusa sprawiła, że Ferrari już w marcu musiało zamknąć swoje fabryki w Maranello i Modenie. Początkowo wydawało się, że wskutek COVID-19 najmocniej ucierpią Włosi, po czym choroba rozprzestrzeniła się na kolejne kraje Europy i wywołała kryzys gospodarczy.
Recesja uderzyła nie tylko w sprzedaż samochodów sportowych, ale też Formułę 1, z której Ferrari czerpie spore profity. - Sytuacja F1 negatywnie wpłynie na nasze wyniki finansowe w roku 2020. Straty będą jednak krótkotrwałe - zapowiedział w "Corriere dello Sport" Louis Camilleri.
Zdaniem dyrektora generalnego Ferrari, problemy F1 ograniczą się do tego roku ze względu na konieczność m.in. rozgrywania wyścigów przy pustych trybunach. - W kalendarzu miały być 22 wyścigi. FIA i F1 pracują nad tym, aby ostatecznie było ich 18. Wiele z nich będzie bez publiki, co oznacza drastyczne zmniejszenie przychodów z praw komercyjnych i od sponsorów. Tymczasem to nasze dwa główne filary - ocenił Camilleri.
ZOBACZ WIDEO: Minister sportu odpowiada na słowa Michała Kubiaka. Jak będzie trenować reprezentacja siatkarzy?
- Nawet jeśli te zdarzenia będą miały negatywny wpływ na przychody i zyski Formuły, co nie jest łatwe do strawienia, to dobra wiadomość jest taka, że zanotujemy te straty jedynie w 2020 roku - dodał Włoch.
Co ciekawe, Ferrari w związku z kryzysem rozpoczęło rozmowy z Sebastianem Vettelem mające na celu ograniczenie pensji niemieckiego kierowcy. Obecnie Vettel zarabia rocznie ok. 30-35 mln euro, ale już w tym sezonie jego pensja miałaby zmaleć. Nie wiadomo, czy obu stronom udało się osiągnąć porozumienie w tej sprawie, bo 32-latek zapowiedział, że nie podzieli się tą informacją publicznie.
Ferrari naciska również na to, aby nowa umowa Vettela opiewała na znacznie mniejszą kwotę. Według nieoficjalnych informacji, Włosi właśnie przedstawili Niemcowi drugą propozycję przedłużenia kontraktu - z pensją na poziomie ledwie 12 mln euro.
Z powodu koronawirusa ograniczono też wydatki w F1. Od roku 2021 w królowej motorsportu będzie obowiązywać limit kosztów. Początkowo jego poziom miał wynosić 175 mln dolarów. Ostatecznie ekipy porozumiały się, co do limitu na wysokości 145 mln dolarów.
Czytaj także:
Decyzja Audi ciosem dla Robina Rogalskiego
DTM niepewne przyszłości. Robert Kubica ma problem