F1. Kierowcy chcą klęczeć, Mercedes zmienia kolorystykę bolidu. Czy Formuła 1 ma problem z rasizmem?

Lewis Hamilton protestuje na ulicach Londynu. F1 umieszcza na bolidach tęczę, powołuje zespół ws. nietolerancji, a kierowcy chcą klęczeć podczas hymnu przed GP Austrii. Mercedes maluje swój bolid na czarno. Czy Formuła 1 ma problem z rasizmem?

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
model W11 w czarnych barwach Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: model W11 w czarnych barwach
Kampania Black Lives Matter, zapoczątkowana po śmierci George'a Floyda w USA, miała ogromny wpływ na to, co działo się i ciągle dzieje w wielu branżach. Nagle niektóre firmy usunęły fragmenty filmów czy seriali, w których pojawiały się treści rasistowskie, a jedna z firm kosmetycznych zrezygnowała z umieszczania na swoich produktach takich słów jak "biały", "wybielający" czy "jasny".

Część społeczeństwa uważa te ruchy za przesadzone. Jednak Formuła 1 z pełnym impetem zaczęła zwalczać rasizm. Tylko w ostatnich tygodniach Lewis Hamilton wezwał do usuwania z przestrzeni publicznej pomników osób, które dorobiły się na handlu niewolnikami i założył organizację, która ma pomagać osobom ze środowisk wykluczonych.

Sama F1 wystartowała z akcją #WeRaceAsOne, dzięki której na bolidach pojawi się znak tęczy - ma on przypominać o różnorodności świata F1 i jej otwarciu na inne środowiska. Królowa motorsportu stworzyła też zespół roboczy, który ma ustalić czemu niektóre środowiska (czarnoskórzy, mniejszości seksualne) mają problemy z zaistnieniem w F1.

Ecclestone włożył kij w mrowisko

Chase Carey, obecny szef F1, na konto organizacji wspierającej osoby wykluczone przelał już 1 mln dolarów i zachęcił innych do tego samego. Działania tego typu ostro podsumował jego poprzednik, Bernie Ecclestone.

ZOBACZ WIDEO: Orlen nie rezygnuje ze wspierania polskiego sportu w czasie kryzysu. "Zwiększyliśmy na to budżet o prawie 100 procent"

- Ludzie w końcu zaczną nad tym myśleć. Powinni w końcu dojść do wniosku, że jak to jest, że biały człowiek nie jest tak samo traktowany jak czarny i na odwrót. Bo w wielu przypadkach czarni są większymi rasistami niż biali - powiedział były szef F1 w CNN.

89-latek, w swoim stylu, powiedział to, co myślał. Wywołał jednak gniew Hamiltona i innych. "To popis ignorancji" - odpowiedział mu w social mediach mistrz świata, dodając że zrozumiał, dlaczego był pierwszym czarnoskórym kierowcą w historii F1. Brytyjczyk zadebiutował w niej w roku 2007, a więc w momencie, gdy wydawać by się mogło, że wszelkie przejawy dyskryminacji rasowej minęły.

Od słów Ecclestone'a odcięła się sama Formuła 1, która słowami Careya przypomniała, że 89-latek nie pełni już żadnej funkcji. - W czasach, gdy potrzebna jest jedność, aby walczyć z rasizmem i nierównościami, całkowicie nie zgadzamy się z komentarzami Berniego Ecclestone'a, na które nie ma miejsce w F1 - powiedział Carey.

Czy F1 ma problem z rasizmem?

Czy skoro Hamilton jest pierwszym i jedynym czarnoskórym kierowcą w F1 to znaczy, że królowa motorsportu ma problem z rasizmem? Ostatnie działania zdają się na to wskazywać. Nagle Mercedes, malujący od lat swoje maszyny na srebrno, w sezonie 2020 postanowił korzystać z czarnej kolorystyki. Wszystko po to, by zwrócić uwagę na konieczność walki z rasizmem.

- To zasługa Lewisa. To on zaangażował się w Black Lives Matter. Zaczęliśmy rozmawiać na ten temat i zastanawiać się, co możemy zrobić. W pewnym momencie powiedział mi, że dwa posty na Instagramie to za mało. Tak doszliśmy do pomysłu z pomalowaniem bolidu na czarno - powiedział "Kurierowi" Toto Wolff, szef Mercedesa w F1.

Część kibiców twierdzi jednak, że jest to pusty gest ze strony Mercedesa. Zwłaszcza że wcześniej na czarno pomalował swoje bolidy w Formule E, a taką kolorystykę tłumaczył... koniecznością zwrócenia uwagi na ekologię i walkę z ociepleniem klimatu. Może Black Lives Matter posłużyło tylko Mercedesowi za okazję, by po latach zmienić kolorystykę maszyn F1 na bardziej atrakcyjną?

Wolff nie zgadza się jednak z takim stawianiem sprawy. - Jeśli będziemy milczeć, to nie osiągniemy sukcesu. Dlatego chcemy wykorzystać nasz głos, naszą platformę, by zwracać uwagę na konieczność zachowania szacunku i równości - stwierdził.

Mercedes nie zamierza jednak tylko malować bolidów na czarno. Wniosek Wolffa jest bowiem taki, że mniejszości i kobiety nie są wystarczająco reprezentowane w firmie. - Nie ustalimy konkretnych parytetów, ale przygotujemy sobie kilka celi do realizacji w tym zakresie - zapewnił.

Źródło problemu

Gdy Hamilton zaczął działać przeciwko rasizmowi, zmotywował kolegów z toru. Początkowo, w pierwszych dniach po śmierci George'a Floyda, miał im za złe, że milczą. "Widzę was. Tych, którzy milczą. Mowa o największych gwiazdach. Milczycie pośród niesprawiedliwości. Nikt z mojej branży nawet nie dał jakiegokolwiek znaku. Mój sport sam jest zdominowany przez biel" - pisał na Instagramie, a w odpowiedzi na ten post specjalne wpisy opublikowali m.in. George Russell, Lando Norris czy Charles Leclerc.

Hamilton wpadł też na pomysł, by klęczeć podczas odgrywania hymnu przed GP Austrii (5 lipca). Ideę podłapali też inni kierowcy, bo właśnie trwają zakulisowe rozmowy w tej sprawie. Czy jeśli w najbliższą niedzielę 20 kierowców uklęknie na polach startowych, to nagle coś się zmieni w F1? Nie.

Źródło problemu tkwi gdzie indziej. Motorsport jest niezwykle kosztowny. W ostatnich latach coraz częściej do F1 trafiają dzieci bogatych ojców, którzy płacą im za starty w danym zespole. Samo przebrnięcie przez niższe serie wyścigowe wymaga budżetu na poziomie kilku milionów euro (licząc na przestrzeni paru sezonów).

Hamilton sam podaje siebie jako przykład, ale sam miał wiele szczęścia, o czym często (celowo?) zapomina. Gdy wygrywał w kartingu, to jego talent dostrzegli szefowie McLarena i Mercedesa. To oni zapewniali mu występy w najlepszych ekipach, dostęp do symulatora. W efekcie już jako nastolatek był najlepiej przygotowanym debiutantem do startów w F1. Jakoś nie natknął się wtedy na przejaw rasizmu.

Być może rację miał brytyjski kierowca Oliver Rowland, który parę miesięcy temu skrytykował Hamiltona za sztukę dla sztuki. Rowland nie wytrzymał, gdy mistrz świata po raz kolejny poświęcał uwagę młodzieży z biednych regionów, która nie ma szans w F1.

"Denerwuje mnie to, gdy słyszę ludzi narzekających na koszty w motorsporcie, a potem nic z tym nie robią. Lewis to dobry przykład. Kilka miesięcy temu zapewniał, jak to bardzo ludzie potrzebują motorsportu, itd. Wystarczyłoby, że wymieniłby nazwiska trzech czy czterech chłopaków, to pomogłoby im to w pozyskaniu sponsorów. To nic by go nie kosztowało" - twierdził wtedy Rowland. I to samo można by napisać w kontekście wspierania czarnoskórych przez Hamiltona.

Czytaj także:
Licytacja o Williamsa. Miliarder z Izraela jest chętny
Magnussen może stracić miejsce w F1

Czy F1 ma problem z rasizmem?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×