Do tej pory wyścigi Formuły 1 w sezonie 2020 odbywały się za zamkniętymi drzwiami. Wprawdzie F1 miała w planach w okolicach sierpnia i września wpuścić na trybuny chociaż część fanów, ale wzrost zachorowań na COVID-19 w takich krajach jak Hiszpania czy Wielka Brytania wyhamował te plany.
Tymczasem bilety na swój wyścig ciągle sprzedają Rosjanie. GP Rosji zaplanowano na 27 września i promotorzy z Soczi chcą, aby trybuny tego dnia były zapełnione chociaż w 50 proc. Oznaczałoby to wpuszczenie na trybuny 30 tys. fanów.
- Od trzech miesięcy nie było zainteresowania sprzedażą biletów. Teraz to się zmienia i pojawia się znów zainteresowanie. Pomogła w tym na pewno zapowiedź rządu, który potwierdził, że wyścig F1 dojdzie do skutku zgodnie z planem - powiedział "Motorsportowi" Aleksiej Titow, dyrektor wykonawczy firmy Rosgonki, która pełni rolę promotora GP Rosji.
ZOBACZ WIDEO: Tenis. Lotos PZT Polish Tour. Paweł Ciaś: Plan? Przygotować się fizycznie
- Mówienie o aktualnej liczbie sprzedanych biletów jest przedwczesne. Jednak mamy jasny obraz tego, jak działać. W tej chwili mówimy o zapełnieniu obiektu w 50 proc. Chodzi nie tylko o same trybuny, ale też o Park Olimpijski. Dałoby to 30-32 tys. kibiców - dodał Titow.
Ciągle nie wiadomo, co o planach Rosjan sądzi Formuła 1. Królowa motorsportu w tym roku wprowadziła specjalne procedury, aby ograniczyć ryzyko związane z COVID-19. Zespoły F1 zostały zobowiązane do tego, by brać na wyścigi mniejszą liczbę personelu, aby zminimalizować ryzyko związane z koronawirusem.
Tymczasem wpuszczenie kibiców na trybuny niosłoby ze sobą spore ryzyko. - W tym roku Grand Prix Rosji na pewno będzie inne niż zwykle. Będzie mniej widzów, nie będzie spacerów po padoku. Nie będzie sesji autografów z kierowcami, nie będzie wstępu dla prasy, bo padok pozostanie zamknięty. Tutaj nadal będzie obowiązywać protokół FIA - zapewnił Titow.
Czytaj także:
Robert Kubica pomijany w transferowych spekulacjach
Racing Point odwołał się od kary