- Ineos kupi zespół Mercedesa za 700 mln funtów - ogłosił w ubiegły weekend Eddie Jordan, który sam przed laty posiadał ekipę Formuły 1 i nadal ma świetne kontakty w tym świecie. Toto Wolff szybko zdementował te plotki, ale trudno odmówić Jordanowi wiarygodności.
To on przed laty informował jako pierwszy, że Lewis Hamilton przejdzie z McLaren do Mercedesa, a wielu wyśmiewało jego informację, bo przecież w tamtym okresie stajnia z Woking znajdowała się w lepszym położeniu niż jej konkurencja z Brackley.
Ineos to sir Jim Ratcliffe
Plotki dotyczące Mercedesa mogą być prawdziwe, bo grupa Daimler od dawna szuka oszczędności. Warto przy tym zauważyć, że na trend pojawiający się w F1. Coraz częściej zespoły należą do miliarderów, a nie producentów samochodowych. Są ukoronowaniem ich działalności biznesowej, dodają splendoru, pozwalają promować swoje firmy. Red Bull Racing i Dietrich Mateschitz zbili kokosy na obecności w wyścigach, tak jak Gene Haas i rozreklamował swoje obrabiarki automatyczne poprzez ekipę Haasa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewis Hamilton zaskoczył sprzątaczkę. Tego się nie spodziewała
Czy Ineos może zatem przejąć Mercedesa? Odpowiedź brzmi tak. Za gigantem chemicznym z Wielkiej Brytanii stoi 67-letni sir Jim Ratcliffe. Uzyskał on dyplom z inżynierii chemicznej na uniwersytecie w Birmingham, po czym odniósł sukces w biznesie. Ineos założył w roku 1998, systematycznie poszerzając swoje wpływy i przejmując m.in. część spółek należących wcześniej do BP.
Ratcliffe posiada 60 proc. Ineosa. Pełni funkcję dyrektora generalnego i prezesa firmy, która na całym świecie zatrudnia ok. 22 tys. osób. W roku 2017 zainwestował 1 mld funtów tylko po to, by stworzyć w firmie dział motoryzacyjny odpowiedzialny za stworzenie i wprowadzenie na rynek terenówki 4WD Grenadier, który oparty jest na Land Roverze Defender. Do Ratcliffe'a należy też marka odzieżowa Belstaff.
Jego osiągnięcia doceniła królowa Elżbieta, która w roku 2018 nadała mu tytuł szlachecki "za inwestycje i zasługi dla biznesu". Kilka tygodni wcześniej "Sunday Times" uznał go najbogatszym Brytyjczykiem z majątkiem szacowanym na 21 mld funtów.
Ratcliffe pasjonatem sportu
Ineos został sponsorem Mercedesa na początku 2020 roku. Umowa opiewa aż na 100 mln funtów. Sam Ratcliffe od dawna inwestuje w sport. Przed dwoma laty założył Ineos Team UK z myślą o wygraniu prestiżowych regat America's Cup. Kilka miesięcy później Ineos został sponsorem tytularnym ekipy kolarskiej, która pod nazwą Team Sky zdominowała Tour de France.
Mając majątek wart 21 mld funtów łatwo też inwestować w piłkę nożną. Ratcliffe inwestuje w kluby piłkarskie z Lozanny i Nicei. Na pewnym etapie był też wymieniany jako kandydat do przejęcia Chelsea.
Do Mercedesa i F1 trafił przypadkiem. Podczas jednego z Grand Prix Ratcliffe był gościem, zaprosił go inny sponsor. Wtedy Brytyjczyk wpadł na Toto Wolffa i okazało się, że obaj panowie mają ze sobą dużo wspólnego. Tak narodził się pomysł współpracy Ineosa z ekipą z Brackley.
Ineos i Mercedes połączyły siły. Niemcy, szykując się do planowanego limitu budżetowego, swój departament badawczy przekwalifikowali do pracy nad projektami żeglarskimi i rowerowymi. W ten sposób Mercedes nie musiał zwalniać personelu, a Ratcliffe zyskał do równie ważnych programów wsparcie z F1.
Przejęcie Mercedesa wpisuje się w strategię Ratcliffe'a
Przeanalizowanie historii biznesowej miliardera z Wielkiej Brytanii pozwala stwierdzić, że często decyduje się on na zakup firm już ukształtowanych i odnoszących sukcesy. Mercedes bez wątpienia taką jest - świadczyć może o tym wygranie od 2014 roku wszystkich tytułów mistrzowskich w F1.
Jako że Ratcliffe wszedł już w biznes motoryzacyjny poprzez produkcję terenówki Grenadier, partnerstwo z Mercedesem może być logicznym krokiem naprzód. Oba podmioty będą mogły wykorzystać efekt synergii. Co więcej, Ineos przejął fabrykę Smarta we francuskim Hambach, by produkować tam Grenadiery. Nie trzeba dodawać, że wcześniej należała ona do Daimlera, czyli właściciela Mercedesa.
Przejęcie zespołu Mercedesa może być jednak skomplikowane ze względu na rozproszenie akcji - Niemcy mają 60 proc. papierów, 30 proc. posiada Toto Wolff, a 10 proc. należało do nieżyjącego już Nikiego Laudy i obecnie rodzina Austriaka czeka na ich sprzedaż.
Mercedes może się zdecydować na sprzedaż zespołu z kilku powodów - jego dominacja w końcu kiedyś dobiegnie końca. Kto wie, czy nie w roku 2022 przy okazji zmian regulaminowych w F1. Dlatego to najlepszy moment na spieniężenie sukcesu. Zwłaszcza że z czasem efekt marketingowy związany z obecnością w F1 czy innej dyscyplinie motorsportu maleje. Wielcy producenci przychodzili i odchodzili. Tak naprawdę tylko Ferrari od 70 lat nieustannie trwa w tym środowisku.
Równocześnie Niemcy mają podpisane wieloletnie umowy na dostawę silników dla Aston Martina (obecny Racing Point), McLarena i Williamsa. Zarabiają na nich dziesiątki milionów dolarów rocznie. Ktoś w siedzibie w Stuttgarcie może uznać, że to wystarczy. Zwłaszcza po latach ogromnych inwestycji w F1.
Czytaj także:
Lewis Hamilton nadal bez kontraktu
Max Verstappen może odejść z Red Bulla