F1. Lewis Hamilton doścignął Michaela Schumachera. Zapowiada dalsze śrubowanie rekordów

Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton z kaskiem Michaela Schumachera
Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton z kaskiem Michaela Schumachera

91 - tyle zwycięstw w Formule 1 mają obecnie Lewis Hamilton i Michael Schumacher. Biorąc pod uwagę formę Mercedesa i plany Brytyjczyka, Hamilton wyśrubuje rekord wygranych do granic możliwości. 35-latek chce się ścigać co najmniej do końca 2023 roku.

- Nie da się porównać rekordów i osiągnięć kierowców z różnych epok - mówił parę dni temu sir Jackie Stewart, trzykrotny mistrz świata Formuły 1. Trudno nie przyznać racji 81-latkowi, bo na samym początku sezon F1 potrafił się składać z 6-8 rund. Teraz kierowcy regularnie walczą na dystansie ponad 20 Grand Prix, a w kolejnych latach wyścigów F1 ma jeszcze przybywać.

Dlatego kwestią czasu było, kiedy Lewis Hamilton rozprawi się z rekordami Ayrtona Senny i Michaela Schumachera. Najpierw w roku 2017 zapewnił sobie miano kierowcy F1 z największą liczbą pole position. W niedzielę wyrównał osiągnięcie "Schumiego" pod względem wygranych wyścigów F1. Najpewniej za dwa tygodnie będzie już o jedno zwycięstwo przed Niemcem.

Koniec ery Schumachera

Michael Schumacher na czele listy zwycięzców F1 znajdował się od 2001 roku - w tamtym okresie 51 wygranych na swoim koncie miał Alain Prost, któremu "Schumi" zaczął z czasem odjeżdżać na kartach historii. W przypadku Niemca sukcesy zamknęły się w liczbie 91 - z ostatniego zwycięstwa Schumacher cieszył się w GP Chin w roku 2006 w barwach Ferrari. Wprawdzie w sezonach 2010-2012 oglądaliśmy go jeszcze w Mercedesie, ale wtedy nie był już w stanie walczyć o wygrane w F1.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co czuje Kubica, gdy ściga się w DTM? Zobacz film z wnętrza BMW

Schumacher wykręcił rekordowe liczby dzięki dominacji Ferrari w latach 2000-2004. W tamtym okresie kampania F1 zamykała się w 16-18 rundach. Hamilton dominuje od sezonu 2014 - od tego momentu tylko raz i to o włos przegrał tytuł mistrzowski. W roku 2016 lepszy był Nico Rosberg.

- Naprawdę minie kilka dni, zanim dotrze do mnie to, co zrobiłem - powiedział Hamilton w niedzielę po GP Eifel.

Trudno jednak, aby Hamilton myślał o czymś innym, jak dalszym śrubowaniu rekordów. Sprzyja mu stabilność przepisów w F1 - z powodu koronawirusa przyszłoroczne bolidy nie zmienią się, a to oznacza dla niego szansę na ósme mistrzostwo świata i poprawienie wyniku Schumachera. Bo w to, że sezon 2020 zakończy się inaczej niż tytułem dla Brytyjczyka mało kto już wierzy.

- Nie mogę odpuścić. Nie mogę oderwać oczu od celu ani na sekundę. Tak, mam ogromną przewagę w mistrzostwach. Tak, mamy kolejne zwycięstwa na koncie. Jednak tytuł w tym roku wciąż nie został zdobyty. Nasza praca jeszcze się nie skończyła - stwierdził Hamilton, który w grudniu najpewniej zostanie mistrzem świata po raz siódmy.

Czy ktoś poprawi rekordy Hamiltona?

- Tata zawsze powtarzał, że rekordy są po to, by je bić - mówił we wrześniu przed GP Rosji Mick Schumacher, syn Michaela. Formuła 1 szykowała się bowiem na to, że już w Soczi brytyjski kierowca wyrówna rekord "Schumiego". Tyle że kary otrzymane od sędziów za niewłaściwe próbne starty pokrzyżowały plany F1 i Hamiltona.

Po GP Eifel to właśnie Mick Schumacher wręczył Hamiltonowi pamiątkowy kask swego ojca, w którym ten startował w sezonie 2012 w barwach Mercedesa. Siedmiokrotny mistrz świata F1 nie mógł pojawić się osobiście na Nurburgringu, bo od momentu tragicznego wypadku w grudniu 2013 roku nie był widziany publicznie.

Hamilton niedawno zapowiedział, że chce pozostać w F1 co najmniej przez kolejne trzy sezony. W 2023 roku skończy 38 lat. Najstarszy obecnie w stawce Kimi Raikkonen lada moment świętować będzie 41. urodziny. Fin pokazuje, że w takim wieku ciągle można być konkurencyjnym. W F1 zmieniły się bowiem realia.

W czasach Juana Manuela Fangio czy sir Jackiego Stewarta, kierowca w okolicach 40-stki nie wytrzymałby kondycyjnie trudów wyścigu. O ile w ogóle dożyłby tego wieku, bo należy pamiętać, że tragiczne wypadki przerwały życie i kariery wielu wybitnych zawodników. Obecnie bolidy, choć mocniejsze, to są łatwiejsze w okiełznaniu. Sami sportowcy mają zaś do dyspozycji szereg trenerów i dietetyków, którzy pozwalają im zachować formę fizyczną na najwyższym poziomie.

- Jak to jest zmieniać historię? Trudne pytanie. Obserwuję innych sportowców, których sam nazywam legendami, którzy próbują gonić jakieś historyczne osiągnięcia. Jednak oglądanie tego z zewnątrz jest innym doświadczeniem, niż gdy sam poprawiasz czyjeś rekordy. Mogę tylko powiedzieć, że jeszcze nie skończyłem. Nadal czuję, że mogę się jeszcze poprawić - zadeklarował Hamilton w niedzielę.

Hamilton jest pewny swego, bo chociażby Mercedes wygrał w tym roku wszystkie sesje kwalifikacyjne w F1. Schumacher w roku 2004 też miał absolutną dominację nad resztą stawki. Nieprzypadkowo model Ferrari F2004 uznaje się za jeden z najlepszych w dziejach. Taką opinię po latach zapewne zyska również tegoroczny Mercedes W11.

I gdy nic nie zapowiadało, że dominacja Schumachera dobiegnie końca w roku 2005, pojawił się młody talent w postaci Fernando Alonso. Hiszpan przez dwa lata z rzędu potrafił postawić się żywej legendzie. Gdy sięgał po pierwszy tytuł, miał ledwie 24 lata. Kto wie, czy za sezon lub dwa podobnie nie zrobi kolejny z przedstawicieli młodej generacji. Max Verstappen bez wątpienia ma chrapkę na tytuł.

Verstappen niedawno obchodził 23. urodziny. Już teraz ma spore doświadczenie, bo do F1 trafił jeszcze przed uzyskaniem pełnoletności. Kierowca Red Bull Racing wygrał do tej pory 9 wyścigów F1. Dla porównania, Hamilton debiutował w tym sporcie jako 22-latek. Dlatego nie powinno dziwić, że zdaniem wielu, Verstappen będzie tym, który zapoluje na rekordy Brytyjczyka. Potrzebuje tylko odpowiedniego bolidu.

Czytaj także:
Pierwsze podium Renault od czasów Kubicy
Hamilton wyrównał rekord Schumachera i otrzymał nietypowy prezent

Źródło artykułu: