F1. Transferowe szaleństwo. Sergio Perez może zostać bez miejsca w stawce
Sergio Perez może okazać się największym przegranym transferowych ruchów w Formule 1. Chociaż Meksykanin prezentuje odpowiedni poziom i ma wsparcie sponsorów, może to nie wystarczyć na zapewnienie sobie miejsca w Haasie.
Na oficjalne wieści czekają też kibice Alfy Romeo, gdzie na 99 proc. w przyszłym roku startować będą Kimi Raikkonen oraz Mick Schumacher. Potwierdzenie kontraktów Fina i Niemca może nadejść jeszcze w październiku.
Znaki zapytania widnieją przy innych kierowcach. Jak wskazuje Roger Benoit w szwajcarskim "Blicku", w przyszłorocznej stawce F1 może zabraknąć miejsca dla jednego z doświadczonych kierowców. Sergio Perez, Nico Hulkenberg, Kevin Magnussen, Daniił Kwiat i Romain Grosjean chcą za wszelką cenę pojawić się w F1 w roku 2021, ale co najmniej dwóch z nich obejdzie się smakiem.
ZOBACZ WIDEO: Stadiony powinny być ponownie zamknięte dla kibiców? Ekspert nie pozostawia złudzeńHulkenberg znalazł się ostatnio na radarze Red Bull Racing, po tym jak wskoczył z marszu do bolidu Racing Point i pokazał dobre tempo. 33-latek ma być alternatywą dla Alexandra Albona, którego wyniki rozczarowują. - Wychodzi na to, że wróciłem do walki o fotel w roku 2021 - żartował Hulkenberg po GP Eifel.
Wcześniej Hulkenberga łączono z amerykańskim Haasem. Chociaż on sam mówi, że jest to opcja mało prawdopodobna, to zdaniem Benoit jest to tylko kokieteria z jego strony. Drugim kierowcą w Haasie w sezonie 2021 ma być Nikita Mazepin, który posiada wsparcie swojego ojca. Miliarder z Rosji jest gotów słono zapłacić za to, by ktoś dał jego synowi okazję do jazdy w F1.
Największym przegranym tej układanki ma być Sergio Perez. Meksykanin stracił miejsce w Racing Point, który postawił na Sebastiana Vettela. Mimo posiadania pakietu sponsorskiego i wysokich umiejętności, oferta jego darczyńców została w Haasie przelicytowana przez Mazepina.
Ostatnią deską ratunku dla Pereza ma być Williams. Jego sponsorzy skierowali ofertę do stajni z Grove, byle tylko 30-latek zachował miejsce w F1. Sprawa nie jest jednak oczywista, bo każdy z obecnych kierowców Williamsa ma pewne argumenty. George Russell zapewnia zniżkę od Mercedesa na silniki i jest liderem zespołu. Nicholas Latifi poprzez swojego ojca zapewnił ekipie przetrwanie w roku 2020, po tym jak rodzina Kanadyjczyka przelała na konto Williamsa ponad 30 mln euro i udzieliła jej dodatkowo kredytu.
Według informacji Benoit, nie tylko Russell może wkrótce mieć ból głowy. Kolejny z podopiecznych Mercedesa, czyli Esteban Ocon, może stracić miejsce w stawce. Rozmowy z Renault podjął bowiem Pierre Gasly, do którego dotarło, że musi wydostać się z otoczenia Red Bulla. Pytanie, czy Gasly myśli o transferze do Alpine (tak nazywać się będzie Renault w roku 2021) już w kontekście przyszłego sezonu, czy dopiero 2022. Wcześniej Mercedes zgodził się na wypożyczenie Ocona do Renault na lata 2020-2021. Drugim kierowcą francuskiej stajni, z kontraktem ważnym na sezony 2021-2023, ma być Fernando Alonso.
Najmniejsze szanse na pozostanie w F1 ma Grosjean, który już rozgląda się za miejscem w wyścigach długodystansowych WEC. Również Magnussen i Perez mają "plan B". Mają nim być starty w IndyCar.
Czytaj także:
Antonio Giovinazzi nie chce oddać miejsca w Alfie Romeo
Wybór nowego dostawcy silników dla Red Bulla wywołuje ból głowy