F1. Arabia Saudyjska torturuje obywateli i łamie prawa człowieka. Amnesty International protestuje przeciwko wyścigowi

Arabia Saudyjska znajduje się w prowizorycznym kalendarzu F1 na sezon 2021, chociaż w kraju łamane są demokratyczne zasady. Tamtejszy reżim ma torturować obywateli i prześladować przeciwników politycznych.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
projekt toru Qiddiya w Arabii Saudyjskiej Twitter / qiddiya / Na zdjęciu: projekt toru Qiddiya w Arabii Saudyjskiej
W poniedziałek zespoły Formuły 1 poznały prowizoryczny kalendarz na sezon 2021. Zawiera on aż 23 wyścigi - jedną z nowości jest GP Arabii Saudyjskiej. Ma do niego dojść na torze ulicznym w Jeddah. Po kilku latach runda F1 ma się przenieść do Al-Qiddiyi, gdzie powstaje nowoczesny kompleks sportowy z torem wyścigowym włącznie.

Chociaż rozegranie wszystkich 23 wyścigów zaplanowanych na rok 2021 graniczy z cudem, bo bez wątpienia koronawirus doprowadzi do odwołania części z nich, to jednak miejsce Arabii Saudyjskiej w kalendarzu jest pewne. Saudyjczyków stać na to, by zorganizować imprezę bez udziału publiczności. Za rok pobytu w kalendarzu F1 mają płacić nawet 60-70 mln dolarów. To najwyższy kontrakt w królowej motorsportu.

Arabia Saudyjska promuje się poprzez sport

Umieszczenie GP Arabii Saudyjskiej w kalendarzu było niemal pewne od momentu, gdy jednym z głównych sponsorów F1 została firma Aramco. To gigant paliwowy, który w sezonie 2020 został tytularnym partnerem GP Węgier i GP Hiszpanii. Jako że inne firmy nie były zainteresowane sponsoringiem tych imprez, to Saudyjczycy zasypali dziurę w budżecie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co czuje Kubica, gdy ściga się w DTM? Zobacz film z wnętrza BMW

Dla reżimu rządzącego Arabią Saudyjską to ciąg dalszy promocji państwa poprzez sport - już wcześniej na współpracę z nim postawiła Formuła E, dzięki czemu elektryczne pojazdy zaczęły się ścigać w Rijadzie. Z kolei w styczniu 2020 roku po raz pierwszy w tym państwie odbył się Rajd Dakar.

Na początku 2020 roku książę Mohammad bin Salman chciał też kupić piłkarskie Newcastle United. Przygotował na to 300 mln funtów. Oficjalnie właścicielem "Srok" miał zostać państwowy fundusz inwestycyjny PIF, do którego należy również... Aramco.

PIF w ostatnich miesiącach jest bardzo aktywny, bo inwestuje w firmy, które ucierpiały wskutek kryzysu wywołanego koronawirusem. Saudyjczycy w ten sposób zainwestowali m.in. w Ubera, BP, Boeinga, Citigroup, Disneya, Cisco, Shella, Totala, Qualcomma czy Starbucksa. Zakupili też akcje firmy Live Nation warte 418 mln dolarów. Aby było ciekawiej, Live Nation należy do Liberty Media, czyli właściciela F1.

Arabia Saudyjska w F1. Amnesty International protestuje

Jednak Newcastle United ostatecznie księciu z Arabii Saudyjskiej nie udało się przejąć. Opór brytyjskiej społeczności przeciwko reżimowi, który ma na swoim koncie m.in. zabójstwo dziennikarza Dżamala Chaszukdżiego był zbyt duży. "Sroki" nie staną się zatem nową potęgą Premier League.

Zarzutów względem Arabii Saudyjskiej jest jednak więcej. Organizacje walczące o prawa człowieka zwracają uwagę na kwestię traktowania kobiet w tym państwie. Dopiero od kilku miesięcy Saudyjki mogą starać się o prawo jazdy.

Dlatego też Amnesty International zareagowało na wiadomości o dołączeniu Arabii Saudyjskiej do F1.

- Formuła 1 powinna sobie zdawać sprawę z tego, że GP Arabii Saudyjskiej będzie częścią kampanii, która ma na celu promować kraj za sprawą imprez sportowych i odwracać uwagę od łamania praw człowieka. Nieudana próba kupienia Newcastle United nie odstraszyła saudyjskich władz, które najwyraźniej nadal postrzegają elitarny sport jako szansę na naprawę swojej poważnie nadszarpniętej reputacji - powiedział "Motorsportowi" Felix Jakens, szef Amnesty International.

- Pomimo fanfar, że Saudyjkom w końcu pozwolono prowadzić samochód bez ryzyka trafienia do aresztu, władze niedawno zamknęły i torturowały kilku najważniejszych działaczy walczących o prawa kobiet, w tym Loujaina al-Hathloula i Nassima al-Sada. Jeśli faktycznie dojdzie do GP Arabii Saudyjskiej, Formuła 1 powinna przynajmniej nalegać, by wszystkie kontrakty zawierały rygorystyczne standardy pracy na każdym etapie organizowania imprezy. Tak, by wyścigi były pozbawione dyskryminacji - dodał Jakens.

Szef Amnesty International zaapelował też do kierowców i zespołów, by wykorzystały one GP Arabii Saudyjskiej, by poruszyć temat praw człowieka w tym państwie.

Rzecznik prasowy F1 odmówił komentowania stanowiska Amnesty International i zwrócił uwagę na to, że GP Arabii Saudyjskiej nie zostało jeszcze oficjalnie potwierdzone.

- Przez dziesięciolecia Formuła 1 ciężko pracowała, aby być pozytywną siłą wszędzie tam, gdzie się pojawiła. Mam tu na myśli korzyści ekonomiczne, społeczne i kulturowe. Takie sporty jak F1 mają wyjątkową zdolność przekraczania granic i kultur, potrafią łączyć kraje i społeczności w celu dzielenia się pasją i emocjami. Traktujemy nasze obowiązki bardzo poważnie i jasne przedstawiliśmy nasze stanowisko ws. praw człowieka i innych kwestii naszym partnerom - przekazał rzecznik prasowy F1.

Czytaj także:
Mercedes zacieśnia sojusz z Aston Martinem
Kalendarz F1 na sezon 2021 z aż 23 wyścigami

Czy F1 powinna organizować wyścigi w krajach, które łamią prawa człowieka?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×