Lewis Hamilton przed paroma dniami zdobył siódmy w karierze tytuł mistrza świata, czym wyrównał rekord Michaela Schumachera. Brytyjczyk wyprzedził już Niemca pod względem liczby wygranych wyścigów Formuły 1 i zdobytych pole position.
Nie brakuje jednak opinii, że ostatnie sukcesy Hamiltona to zasługa dominującego bolidu, który od roku 2014 dostarcza mu Mercedes. Podobnie było jednak przed laty, gdy kolejne mistrzostwa Schumachera tłumaczono tym, że Ferrari posiada ogromną przewagę nad resztą stawki F1.
- Jeśli chodzi o pomoc w rozwoju bolidu, to myślę, że zbliżam się do miejsca, w którym był Michael. Nigdy tego nie rozumiałem, ale powoli do mnie docierają pewne rzeczy. Trudno komuś startować w F1, zwłaszcza będąc młodym, i rozumieć co robił Michael, co teraz robię ja w zespole - powiedział Hamilton, którego cytuje "Motorsport".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Maria Szarapowa szykuje formę na święta
- Musisz być liderem, sterem. Masz w zespole grupę inteligentnych, pełnych pasji ludzi. Masz szefa zespołu, który jest głównodowodzącym. Jednak rozwój bolidu, pchanie go w dobrym kierunku, to moja praca. Jestem zadowolony z tego, co robię w fabryce. Tyle że ludzie tego nie widzą. Nie wiedzą, co dzieje się w tle - dodał Hamilton.
Równocześnie kierowca Mercedesa stwierdził, że sezon 2020 był dla niego najlepszym w karierze. - Wydaje mi się, że byłem najbardziej wszechstronny. Wszedłem na poziom, na jakim nie byłem. W tym roku mieliśmy sezon pod znakiem COVID-19, więc było więcej czasu na skupienie się na słabych obszarach - wyjaśnił 35-latek.
- W zeszłym roku kwalifikacje były moim mocnym punktem, ale kwalifikacje już niekoniecznie. Dlatego zacząłem pracować nad moimi słabymi stronami, nie tracąc przy tym swoich mocnych. Ku mojemu zaskoczeniu, poprawiłem przy tym formę w wyścigach. Nie spodziewałem się tego - podsumował Hamilton.
Czytaj także:
Russell bez gwarancji na transfer
Robert Kubica odsłonił tajniki swojej pracy