Mattia Binotto opuścił ostatnio kilka wyścigów Formuły 1, by skupić się na przygotowaniach Ferrari do nowego sezonu. Chciał też sprawdzić, czy zespół z Maranello jest w stanie sobie poradzić z pracą zdalną, która staje się koniecznością w czasach coraz intensywniejszego kalendarza F1.
Binotto powrócił jednak do padoku F1 podczas ostatniego GP Sakhir i miał być również obecny podczas GP Abu Zabi. Tymczasem zespół poinformował o chorobie swojego szefa. Z tego powodu Włoch w trybie pilnym wrócił do ojczyzny.
Jak ustalił "Autosport", nagła niedyspozycja Binotto nie jest związana z COVID-19, bo testy na obecność koronawirusa miały dać u szefa Ferrari wynik negatywny. Podczas GP Abu Zabi, tak jak podczas ostatnich weekendów F1, obowiązki Włocha przejmie dyrektor sportowy ekipy z Maranello - Laurent Mekies.
Gdy w listopadzie Binotto był pytany o opuszczanie wyścigów i pracę zdalną z biur w Maranello, mówił o dbaniu o morale swoich pracowników i podejmowaniu starań, by nie wypalali się oni podczas rutynowej pracy w zakładach. - Musimy utrzymać właściwy poziom wydajności, koncentracji i skupienia - twierdził.
- Trzeba zrównoważyć swoje zadania na torze, jak i w fabryce. Nasza siedziba też jest ważna, bo to w niej opracowujemy bolid i szykujemy go do wyścigu. Dlatego nie wezmę udziału we wszystkich wyścigach w końcówce 2020 roku. W kolejnym sezonie też może się zdarzyć taka sytuacja, bo jako szef odpowiadasz za cały zespół. Nie tylko za ekipę obecną na wyścigu - wytłumaczył Binotto.
Czytaj także:
Mercedes czeka na Lewisa Hamiltona
Orlen i Kubica rozmawiają z Alfą Romeo
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Justyna Kowalczyk i droga na obiad. Nagranie jest hitem sieci