Już sezon 2020 został mocno dotknięty przez pandemię koronawirusa i wyścigi Formuły 1 z kibicami na trybunach, choć w ograniczonym wymiarze, można policzyć na palcach jednej ręki. Szefowie F1 liczyli, że kolejny rok będzie znacznie lepszy, a COVID-19 zacznie przechodzić do przeszłości.
Już teraz wiadomo, że sezon 2021 w F1 ruszy z koronawirusem w tle, a to oznacza ponownie brak kibiców na trybunach. - Nie jest jeszcze pewne, czy wszystkie wyścigi zaplanowane na ten rok odbędą się. Chociażby Portugalia czy Brazylia znajdują się teraz na czerwonej liście - mówi "Speedweekowi" Toto Wolff, szef Mercedesa.
- To trochę wygląda jak wróżenie z fusów, ale myślę, że dzięki szczepionce sytuacja poprawi się w większości krajów europejskich. Dlatego uważam, że i tak jest lepiej niż w zeszłym roku. Jednak trzeba będzie poczekać jeszcze z dwa, trzy miesiące, by dostrzec poprawę - dodał Wolff.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Połamał hokejowy kij na głowie rywala
Problemem dla ekip F1 okazał się brytyjski szczep koronawirusa. Aż siedem z dziesięciu zespołów ma swoje siedziby właśnie na Wyspach. - Musimy przestrzegać surowego protokołu. Jesteśmy testowani co trzy dni na obecność COVID-19 - zdradził szef Mercedesa.
Wątpliwości, co do nowego sezonu F1 nie ma też Stefano Domenicali. - Pomimo pandemii, naszym celem jest rozegranie wszystkich 23 wyścigów. Jednak co najmniej do lata nie będziemy oglądać kibiców na trybunach, tak zakładam - powiedział szef F1 w "Corriere della Sera".
Nowy sezon F1 ma rozpocząć się 28 marca w Bahrajnie. Następnie Formuła 1 przeniesie się do Europy - 17 kwietnia gościć ją będzie włoska Imola, a 2 maja portugalskie Portimao.
Czytaj także:
Skandal z maseczkami. Nie zapewniają ochrony
Robert Kubica pod lupą Brytyjczyków