Formuła 1 ruszyła z rywalizacją na początku lipca 2020 roku. Szefowie F1 wprowadzili surowe restrykcje, aby ograniczyć ryzyko rozprzestrzenienia się koronawirusa w padoku. Szybko okazało się jednak, że nie da się go zminimalizować do zera. Po ledwie kilku tygodniach od rozpoczęcia sezonu na COVID-19 zachorował Sergio Perez.
Meksykanin był wówczas mocno krytykowany przez kibiców F1, bo okazało się, że podczas dwutygodniowej przerwy między wyścigami wyleciał na krótkie wakacje na Sardynię, a później pojawił się też w ojczyźnie.
- Formuła 1 myślała, że możemy zatrzymać koronawirusa. Myśleliśmy, że jesteśmy kuloodporni - powiedział w podcaście "Beyond The Grid" meksykański kierowca, który z powodu COVID-19 opuścił dwa wyścigi F1 na torze Silverstone. Do rywalizacji wrócił w połowie sierpnia w hiszpańskiej Barcelonie.
- Dla mnie to był trudny okres. Byłem bardzo mocno krytykowany. To był krytyczny moment mojej kariery. Zależało mi na tym, by w tym momencie siedzieć w bolidzie, bo wiedziałem, że tracę miejsce w obecnym zespole. Straciłem kontrakt, a była późna faza roku i nie było wielu okazji do udowodnienia swojej wartości. Myślałem, że już nie dostanę swojej szansy - dodał Perez.
Czytaj także:
Fernando Alonso nie może liczyć na taryfę ulgową
"Horror". Problemy Mercedesa po testach F1
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wystrzelił jak z armaty. Jeszcze o nim usłyszymy