Spekulacje na temat odwołania GP Kanady pojawiały się w padoku Formuły 1 od kilku tygodni. Wyścig rozgrywany jest na torze tymczasowym, którego budowa co roku pochłania spore koszty. Dlatego promotorzy rundy F1 w Montrealu oczekiwali, że otrzymają sporą zniżkę finansową od właściciela królowej motorsportu. Tak się jednak nie stało.
Dodatkowo Kanada posiada obecnie bardzo restrykcyjne przepisy dotyczące wjazdu na terytorium kraju, co byłoby dodatkowym utrudnieniem dla personelu F1. Tamtejszy rząd wymaga bowiem odbycia 14-dniowej kwarantanny po wylądowaniu w Kanadzie.
W tej sytuacji GP Kanady nie mogło dojść do skutku w terminie 11-13 czerwca. Zwłaszcza że tydzień wcześniej Formuła 1 gościć będzie w Azerbejdżanie.
ZOBACZ WIDEO: Marlena Kowalewska: Jestem z nas bardzo dumna
Środowa decyzja nie oznacza przy tym, że sezon 2021 w F1 będzie krótszy o jeden wyścig. Miejsce Kanady w kalendarzu przejęło bowiem GP Turcji, które zorganizowane zostanie na torze Istanbul Park. Wraz z odwołaniem GP Kanady poinformowano o równoczesnym przedłużeniu praw do organizacji tego wyścigu o dwa kolejne lata - do sezonu 2031.
- Chociaż to rozczarowujące, że nie możemy być w Kanadzie w tym sezonie, to jednak z radością witamy Turcję w kalendarzu F1. Zwłaszcza po tym jak mieliśmy tam przed rokiem niesamowity wyścig. Wiem, że wszyscy nasi kibice są niezwykle podekscytowani początkiem sezonu, a Istanbul Park to kolejny wspaniały tor, który zapewnia świetne bitwy - skomentował Stefano Domenicali, szef F1.
GP Turcji powróciło do kalendarza F1 w sezonie 2020 po 9-letniej przerwie. Wówczas promotorzy zawodów w Stambule również skorzystali na pandemii koronawirusa i fakcie, że kilka innych państw wycofało się z organizacji wyścigów w dobie pandemii COVID-19.
Czytaj także:
Ferrari miesza w planach Roberta Kubicy
F1 przesadza z nagraniami wypadków