F1. GP Azerbejdżanu nie uratuje kalendarza. Jasna deklaracja
GP Turcji stoi pod znakiem zapytania z powodu trzeciej fali koronawirusa w tym kraju. W związku z tym możliwe są zmiany w kalendarzu F1. O przesunięciu w czasie swojego wyścigu nie chcą słyszeć promotorzy GP Azerbejdżanu.
Formuła 1 jeszcze nie potwierdziła oficjalnie odwołania GP Turcji (11-13 czerwca). Królowa motorsportu ma opracowywać plan awaryjny. Jeden z nich zakłada zamienienie terminami wyścigu w Stambule z GP Azerbejdżanu (4-6 czerwca).
Gdyby wyścig w Baku odbył się 13 czerwca, to personel F1 mógłby spokojnie wrócić do Wielkiej Brytanii, bo sytuacja epidemiologiczna w Azerbejdżanie jest na tyle dobra, że kraj ten nie znajduje się na czarnej liście Brytyjczyków.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak się bawi Hubert Hurkacz. Wszystko "na luzie"Azerbejdżan nie chce jednak słyszeć o zamianie terminów wyścigów F1. Z prostego powodu - 12 czerwca w Baku odbędzie się mecz piłkarskich mistrzostw Europy. W stolicy tego państwa Walia zagra ze Szwajcarią. - Były pewne rozmowy, ale w naszym przypadku termin wyścigu jest ustalony - stwierdził w rozmowie z motorsport.com Arif Rahimow, dyrektor wykonawczy GP Azerbejdżanu.
- Pierwszy mecz Euro 2020 odbędzie się u nas 12 czerwca, czyli w pierwszy weekend po GP Azerbejdżanu. Nie jesteśmy zatem w stanie nic zrobić. Nie jesteśmy w tym roku zbyt elastyczni. Gdyby to był inny sezon, to moglibyśmy porozmawiać o zamianie terminów. Jednak w tym roku nie ma na to szans - dodał Rahimow.
Inne opcje dla F1 to zorganizowanie dodatkowego wyścigu we Francji albo Austrii. Oznaczałoby to jednak przesunięcie lipcowych Grand Prix i doprowadzenie do sytuacji, w której weekendy wyścigowe rozgrywane są przez trzy tygodnie z rzędu. To rozwiązanie, które również nie podoba się personelu F1 ze względu na przebywanie z dala od domu przez niemal cały miesiąc.
Czytaj także:
Robert Kubica zapracowany jak nigdy
Ostatni kontrakt Lewisa Hamiltona?