Zeszłoroczny rynek transferowy Formuły 1 był nietypowy. Część kontraktów stała się jasna jeszcze na początku roku, gdy Ferrari ogłosiło transfer Carlosa Sainza, a McLaren poinformował o pozyskaniu Daniela Ricciardo. Następnie nadeszła pandemia koronawirusa, która o kilka miesięcy opóźniła rywalizację w F1.
Podczas gdy zazwyczaj kierowcy udawali się na wakacje w sierpniu ze świadomością, jak wygląda ich sytuacja kontraktowa, w sezonie 2020 szykowali się do ledwie czwartego wyścigu. Nie wspominając o tym, że przerwy wakacyjnej w F1 przed rokiem nie było w ogóle. Rozgrywano rundę za rundą, a zespoły w lipcu czy sierpniu nie miały wiedzy na temat formy poszczególnych zawodników.
W tym roku sytuacja wraca jednak do normy. Chociaż pandemia COVID-19 trwa w najlepsze, to wyścigi odbywają się zgodnie z harmonogramem. Tym samym rusza też giełda transferowa F1. Sygnał ku temu dał Lewis Hamilton, który przy okazji GP Hiszpanii zapowiedział, że chce podpisać nowy kontrakt z Mercedesem do wakacji, tak aby w sierpniu udać się na odpoczynek z czystą głową (szczegóły TUTAJ).
Co zrobi Mercedes?
To właśnie sytuacja w Mercedesie wydaje się być najciekawsza. Skoro Lewis Hamilton zapowiedział chęć kontynuowania kariery, a sam Toto Wolff twierdzi, że Brytyjczyk może ścigać się nawet po 40. roku życia (szczegóły TUTAJ), to trudno oczekiwać, aby strony zakończyły współpracę. Ważniejsze jest inne pytanie - kto będzie partnerem Hamiltona w sezonie 2022?
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co tam się wydarzyło? Chciał tylko wybić piłkę rywalowi
O jedno wolne miejsce walczą Valtteri Bottas i George Russell. - Ludzie powinni dać spokój Valtteriemu - mówił w ubiegły weekend Hamilton, jasno wskazując kogo wolałby widzieć po drugiej stronie garażu (szczegóły TUTAJ).
Hamilton wie, że Bottas daje mu gwarancję harmonii w Mercedesie, że nie będzie dla niego wewnętrznym zagrożeniem w walce o tytuł mistrzowski. Tego samego nie można powiedzieć o Russellu, który w wieku 23 lat ma dość jazdy w niekonkurencyjnym Williamsie.
- To ciągle wczesna faza sezonu. Nie myślałem jeszcze, co będę robił w przyszłym roku - mówił Bottas w Hiszpanii, a w padoku F1 są tacy, którzy twierdzą, że Fin wie już o odejściu z Mercedesa. Miałby na to wskazywać fakt, że podczas wyścigu w Barcelonie 31-latek nie odpuścił Hamiltonowi i nie zjechał mu z toru po wydaniu "team orders" przez Mercedesa (szczegóły TUTAJ).
Oczy zwrócone na Alfę Romeo
W wielu ekipach F1 sytuacja kontraktowa przed sezonem 2022 jest jasna, bo wcześniej kierowcy podpisali dwuletnie umowy. Tak jest chociażby w Ferrari (Charles Leclerc, Carlos Sainz) i McLarenie (Daniel Ricciardo, Lando Norris). W Aston Martinie wieloletnie kontrakty posiadają Sebastian Vettel oraz Lance Stroll.
Jeśli coś może się zmienić, to w Alpine, gdzie wygasa umowa Estebana Ocona oraz w Red Bull Racing, gdzie Sergio Perez podpisał tylko roczny kontrakt. Jednak biorąc pod uwagę, że Francuz bije obecnie Fernando Alonso, to trudno oczekiwać, aby stajnia z Enstone zrezygnowała z Ocona. Z kolei "czerwonym bykom" trudno byłoby znaleźć lepszego partnera dla Maxa Verstappena niż Meksykanin. Nawet jeśli pierwsze występy Pereza w sezonie 2021 rozczarowują.
Dlatego najciekawiej zapowiada się walka o kontrakt w Alfie Romeo. Tu wygasają umowy obu kierowców - Kimiego Raikkonena i Antonio Giovinazziego. Chętnych na ich miejsce jest dwóch kolejnych kierowców - Robert Kubica oraz Callum Ilott. Nie należy przy tym wykluczyć, że z F2 do F1 zapragnie awansować Robert Shwartzman.
W tej układance ważne jest to, że Ferrari ma zachować prawo do obsadzenia jednego miejsca w Alfie Romeo w sezonie 2022. Do akademii talentów włoskiego producenta należą obecnie Giovinazzi, Ilott oraz Shwartzman. To, że co najmniej jeden z nich będzie w ekipie z Hinwil w przyszłym roku, jest pewne w 100 proc.
- Chłopaki, rozegraliśmy dopiero trzy wyścigi w tym roku. Nie pytajcie mnie o skład na kolejny. Przekonamy się w trakcie sezonu - mówił po GP Portugalii Frederic Vasseur, po tym jak pierwszy występ treningowy w barwach Alfy Romeo zaliczył Ilott.
Nikt nie pyta o Roberta Kubicę
O ile polscy fani mogą żyć nadzieją, że Kubica wróci jeszcze do regularnego ścigania w F1, o tyle zagraniczni dziennikarze już nawet nie zadają o to pytań szefowi Alfy Romeo. Szanse na to, że krakowianin ponownie będzie się ścigać w królowej motorsportu są zatem niewielkie. Kubicy nie pomaga przede wszystkim metryka - w grudniu skończy 37 lat.
Nie oznacza to jednak, że Alfa Romeo wcześnie podejmie decyzję o składzie na sezon 2022. - Jesteśmy przyzwyczajeni do podejmowania decyzji w ostatnim kwartale roku. Wcześniej nie wykonamy żadnych ruchów w tej kwestii - zapewnił Vasseur.
Co mogą oznaczać słowa szefa Alfy Romeo? Zespół czeka na to, jak potoczą się losy rywalizacji pomiędzy Raikkonenem i Giovinazzim. Fin, który zbliża się do 42. urodzin, coraz częściej przegrywa wewnętrzną walkę z młodszym kolegą. Dlatego, jeśli nie wydarzy się nic niespodziewanego, duet kierowców ekipy z Hinwil powinni za rok tworzyć Giovinazzi i ktoś z dwójki Ilott-Shwartzman.
Kubica? Krakowianin nieprzypadkowo tak odważnie postawił na wyścigi długodystansowe. Niedawno Vincent Vosse, szef belgijskiej ekipy WRT, mówił o chęci podboju klasy hypercar w mistrzostwach świata WEC. Czy z Kubicą w składzie? - A dlaczego nie? - pytał Belg, który wierzy w długofalową współpracę i wspólne sukcesy z Polakiem.
Czytaj także:
Robert Kubica żartuje po testach Pirelli
GP Azerbejdżanu nie uratuje kalendarza F1