- Muszę pilnie zjechać do boksów. Nie będę tego teraz wyjaśniał przez radio - mówił pod koniec piątkowego treningu Charles Leclerc do inżyniera Ferrari. Monakijczyk momentalnie opuścił bolid i nie wrócił już do garażu swojego zespołu. Były nawet wątpliwości, czy pojawi się na torze w dalszej części weekendu Formuły 1 na Monzie.
Leclerc trafił do centrum medycznego na torze, gdzie miał narzekać m.in. na nudności. Jednak po serii badań, lekarze dali mu zgodę na dalszą jazdę w GP Włoch.
Zdaniem f1sport.it, nagła niedyspozycja Leclerca była spowodowana trudną rozmową z Mattią Binotto. Na krótko przed treningiem kierowca Ferrari miał się dowiedzieć od swojego szefa, że zespół przy dalszym rozwijaniu bolidu będzie w większym stopniu słuchał uwag Carlosa Sainza, bo te są "bardziej precyzyjne i wiarygodne".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: siatkarze grają nie tylko w Europie! Co za akcja
"Według plotek, nudności i bóle głowy Leclerca były wynikiem napięcia i gniewu, jakie zgromadziły się w Leclercu w poprzednich godzinach" - napisał włoski portal.
Przypomnijmy, że Charles Leclerc trafił do Ferrari w roku 2019 po ledwie jednym sezonie w F1. Młody kierowca od razu stał się liderem zespołu i zepchnął do defensywy Sebastiana Vettela, który musiał się pogodzić z rolą kierowcy numer dwa. Niemiec nie dostał nawet propozycji przedłużenia umowy. Jego następcą został Sainz.
Umowa Leclerca z Ferrari wygasa w roku 2024, ale ostatnio kierowca z Monako wyraził gotowość jej przedłużenia do sezonu 2026, co zdaje się przeczyć plotkom o napięciu na linii Leclerc-Binotto.
- Ferrari to coś wyjątkowego. Najważniejsze jest zrozumienie tego, że Ferrari to wyjątkowa rodzina, niebywałe zjawisko. Zawsze mówię moim chłopakom, że ważniejsze jest być w Ferrari niż wygrywać, bo zwycięstwa są jedynie konsekwencją bycia w Ferrari - powiedział w ostatni weekend Binotto, pytany o formę zespołu.
- Przytaczam w tej sytuacji przykład Gillesa Villeneuve'a. Był fantastycznym kierowcą, który jednak w rzeczywistości wygrał niewiele. Jednak jego postawa, styl jazdy i pasja miały ogromny wpływ na zespół - dodał szef Ferrari.
Ferrari od ponad dekady nie świętowało tytułu mistrzowskiego w F1. Po raz ostatni triumf Włochom zapewnił Kimi Raikkonen w sezonie 2007. Rok później ekipa wygrała klasyfikację konstruktorów.
Czytaj także:
Kolejny wypadek Hamiltona i Verstappena kwestią czasu?
Chińczyk stawia żądania. Alfa Romeo ma problem